17.11.2017
Aby język giętki wypowiedział wszystko to, co pomyśli głowa… czyli wzbogacamy słownictwo naszego dziecka
Podstawa programowa stawia przed naszym dzieckiem wyraźne wymagania – już w momencie rozpoczęcia szkolnej edukacji, powinien dysponować odpowiednim, dosyć bogatym zasobem słownictwa, tak, by umieć precyzyjnie wyrażać swe myśli… Jak jest w rzeczywistości – wiemy wszyscy. Można mieć wątpliwości, czy nawet gimnazjaliści spełniają ten wymóg.
We wstępie powiedzieliśmy, że problemy z precyzyjnym wyrażaniem się mają nawet gimnazjaliści. Z pewnością w stwierdzeniu tym jest wiele prawdy, ale zdecydowanie jest ona niepełna. Uściślając – gdyby precyzyjnie przyjrzeć się podstawie programowej – wielu z nas nawet nie powinno rozpocząć edukacji w szkole podstawowej. Cóż. Brzmi to dosyć dziwnie, ale tak jest.
Nie ukrywajmy, że zdecydowana większość z nas coraz częściej ma problemy np. z napisaniem prostego pisma urzędowego, a nawet kartki z życzeniami, a w przypadku rozmów jest niewiele lepiej. Często brakuje nam właściwego określenia na coś, za to nagminnie używamy słów obcojęzycznych, tudzież wręcz wyrazów nieistniejących w żadnym słowniku. A z krzyżówkami, rebusami itp. zapewne sporej grupie z nas też nie idzie najlepiej. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by akurat w tym aspekcie rozwijać się z naszym Dzieckiem.
Nie ukrywajmy, że zdecydowana większość z nas coraz częściej ma problemy np. z napisaniem prostego pisma urzędowego, a nawet kartki z życzeniami, a w przypadku rozmów jest niewiele lepiej. Często brakuje nam właściwego określenia na coś, za to nagminnie używamy słów obcojęzycznych, tudzież wręcz wyrazów nieistniejących w żadnym słowniku. A z krzyżówkami, rebusami itp. zapewne sporej grupie z nas też nie idzie najlepiej. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by akurat w tym aspekcie rozwijać się z naszym Dzieckiem.
Jakie są przyczyny zubożenia słownictwa naszych dzieci (i naszego też)?
Bierzmy przykład ze starszych… gorzej, gdy dobrego przykładu brak
W przypadku dzieci przyczyn jak zawsze jest mnóstwo – niemniej z pewnością na czoło wysuwa się jeden drobiazg, który już niejednokrotnie sygnalizowaliśmy… Dzieci biorą z nas przykład. Jeśli widzą, że my namiętnie posługujemy się skrótami myślowymi, zamiast rozmawiać piszemy SMSy (których treść z ortografią i gramatyką niewiele ma wspólnego), przenosimy to też na maile... Odpowiedź nasuwa się sama. Oczywiście to nie jedyne źródło problemu. Często w domach, w których bardzo dba się o język i poprawne wysławianie, dzieci też – pod wpływem kolegów, mody, niektórych mediów – nie widzą powodów by się wysilać.
Książka… a cóż to takiego?
Zarówno u dorosłych, jak też dzieci kolejnym ważnym problem jest czytanie coraz mniejszej ilości książek. Nie czytamy książek, gazet, nawet artykułów w Internecie (wygodniej obejrzeć filmik). Krzyżówki rozwiązujemy chętnie – ale do momentu, gdy trzeba zajrzeć do słownika bądź encyklopedii (no – dla wielu naszych dzieci sama nazwa tych ksiąg to już bardzo obco brzmiące słowo). Dochodzi tutaj często bardzo niska jakość artykułów w Internecie, jak też mniejszy nacisk kładziony na te kwestie w szkole (materiału do nauczenia dzieci jest tak wiele, że fizycznie nawet nie ma kiedy zwracać uwagi na elementarne kwestie).
Zaburzenia i problemy zdrowotne
No, oczywiście tutaj dochodzą jeszcze różne zaburzenia sensomotoryczne u naszych dzieci, dysleksja, zaburzenia (pamiętajmy, że to tylko utrudnienia, a nie całkowity brak możliwości). Nie bez znaczenia są tutaj wady artykulacyjne, czy inne zaburzenia.
Jak zawsze ponarzekaliśmy, powiedzieliśmy sporo o przyczynach problemów (choć są dużo głębsze). W kolejnym artykule przejdziemy jednak do kwestii wzbogacania słownictwa i mowy naszych dzieci (przy okazji naszej też).
Jak zawsze ponarzekaliśmy, powiedzieliśmy sporo o przyczynach problemów (choć są dużo głębsze). W kolejnym artykule przejdziemy jednak do kwestii wzbogacania słownictwa i mowy naszych dzieci (przy okazji naszej też).