Damian Holecki - wywiad cz.2

Teksty przychodzą mi ciężko – to znaczy jestem zbyt leniwy by pisać tekst. Do tekstu trzeba przysiąść i pogłówkować. U mnie jest tak, że prędzej przychodzi mi muzyka. Wolę napisać 4 piosenki, niż jeden tekst. Ale gdy jestem zmuszony i mam „nóż na gardle”, nie mam innego wyjścia, to wtedy też piszę teksty. Zdarza się.

Dziękuję.

Tak. To jest trudne. Jeśli pisze się dla kogoś, kto w tym nie pomaga jest najtrudniejsze. Właściwie nie było tego za wiele. Teraz skomponowałem (muzycznie) płytę Magdalenie Pal i to była jedyna większa rzecz, którą zrobiłem bardzo szybko – i pod Nią.
Jeśli chodzi o komponowanie – miałem kilka propozycji ze strony Niemiec. Jest tam wykonawca, który chciał, bym napisał mu kilka piosenek. Ale to sprawa przyszłości.

Dobrze, że ten rynek jest prężny i się rozwija. Obawiam się jednak, że wydawanie płyt każdemu, kto przychodzi do Wydawcy nie jest zbyt dobrym pomysłem, by rynek się budował. Nie można pozwolić, by wydawca wydawał płytę 20-30 wykonawcom nie robiąc z tym absolutnie nic – w sensie braku promocji. Oczywiście nie mówię o Telewizji Silesia, gdyż ta promocja odbywa się samoczynnie, każdy kto przyjdzie do tej Telewizji zostanie tak samo nadany. Wydawca jest na tyle pomocny, że jeśli ktoś nie ma pieniędzy na wydanie płyty, to ją po prostu wyda. Nie wiązałbym wielkich nadziei, że przy takiej ilości nowych Zespołów, nowych twarzy, imion, nazwisk, cokolwiek uda się komukolwiek zrobić w tym natłoku. Powoduje to, że Zespoły prześcigają się, często grają za przysłowiową stówkę, czy kilkaset złotych – domyślam się, że tak jest. Prowadzi to do absolutnej destrukcji tego Rynku. Nie jest to korzystne dla Wykonawców. Jest zbyt dużo przypadkowych ludzi, którzy wzięli się w muzyce nie wiadomo skąd i nie wiadomo czemu.

Szansa jest… Ale piosenek jest tyle, że gdybym zaczął koncert rano, to skończyłbym wieczorem. Zawsze staram się wybierać piosenki, które moim zdaniem są fajne. Zawsze mam też na płycie takie piosenki, które mi się nie podobają. Oczywiście na mojej ostatniej płycie jest bardzo mało takich piosenek, które mi się nie podobają. Powiedziałem to nieraz i podkreślałem w mediach – nie dlatego, że chcę płytę sprzedać, bo nic na niej nie zarabiam. Nie mówię więc tego, dla sprzedaży, ale mówię uczciwie, że płyta jest tak zbudowana, że może 2-3 piosenki wyrzuciłbym z niej. Reszta jest bardzo fajna. Jest to płyta, z której gram najwięcej piosenek na koncercie. Ze starych płyt na pewno muszę zagrać Mamo dla Ciebie jestem, Po prostu dziękuję, Czerwone róże – to sztandarowe piosenki, które muszę grać. W momencie, gdy zagram te 3-4 piosenki, dochodzi jeszcze Hallelujah, którego ludzie zawsze chcą, dochodzą jeszcze 2-3 inne piosenki... Z tego robi się już półtorej godziny koncertu i trzeba uciekać. Praktycznie, gdybym chciał zaśpiewać wszystkie piosenki – nie da się. Musiałbym zrobić specjalny 4-godzinny koncert, by choć z grubsza to ogarnąć.

Kto to wytrzyma…

Wkrótce dalszy ciąg wywiadu