30.08.2022
Ciepło, sucho, a wody jak na lekarstwo
Trwająca w Polsce i dużej części Europy susza coraz bardziej przekłada się na drastyczne obniżenie poziomu wód w rzekach, zbiornikach wodnych oraz wód gruntowych… A wielu z nas nieustannie podlewa przez kilka godzin dziennie trawniki…
Dramatyczna sytuacja hydrologiczna w Polsce oraz dużej części Europy nie jest chyba dla nikogo nowością – ostatecznie słyszymy o niej od kilku miesięcy, a w przypadku Polski nawet od kilku lat. Wielu z nas jednak jakoś to nie rusza… Bo trawnik musi być idealnie równy i zielony. Dlatego też przez 4 godziny dziennie non stop mamy odpalone hydrofory i podlewamy trawniki…
Upały, susza – wiadomo – rośliny potrzebują wody. Nikt temu nie przeczy. Troszkę podlać trzeba – trudno, by nasze piękne, unikatowe krzewy i ozdobne drzewka, czy kwiaty na które wydaliśmy 1500 zł zmarniały i więdły na naszych oczach. Ale podlewając ograniczmy się wyłącznie do nich. Trawnik w tym roku niestety lepiej spiszmy na straty – w przeciwieństwie do krzewów, itp. trawa odrośnie wiosną, a wielkie stare drzewa na razie jeszcze jakoś sobie radzą – a jeśli już, to wystarczy im podlewanie raz na kilka dni. A dobra strona jest taka, że skoro nie podlewamy i trawa za bardzo nie rośnie, nie musimy tracić na koszenie.
Jeśli przez kilka godzin dziennie podlewamy wodą z wodociągów, to chyba jesteśmy milionerami, a poza tym oczywiście nie myślimy o tym, że wody może zabraknąć. Jeśli zaś mamy własną studnię, pompę, hydrofor itp. to wykażmy litość dla przyrody i sąsiadów. Jeśli mamy wątpliwości, to po dwóch godzinach podlewania nalejmy wody z tegoż hydroforu do przejrzystego naczynia – pewnie wielu z nas zauważy, że jest jakaś inna niż zazwyczaj…
Cóż – o ile posiadaczom klasycznych studni i pomp pływających raczej trudno jest podlewać większą ilością wody, niż pozwalają zasoby (w studni widać dno, a pompa się wyłączy lub zatrze), to w przypadku hydroforów woda ciągnięta jest z pokładów wodonośnych niejako „na siłę” – urządzenie ściąga wodę z okolicznych pokładów wodonośnych, z których z pewnością w normalnych okolicznościach nie korzystalibyśmy. Przy okazji dziwnym trafem, naszym sąsiadom jeszcze szybciej opada poziom wód w studniach, a woda też traci na jakości (np. woda, która nigdy nie była żelazista, nagle zyskuje dziwnie rudawy odcień, a podlewane tą samą wodą delikatne krzewy i kwiaty doniczkowe jakoś nagle zaczynają marnieć)…
To tylko jeden z licznych przykładów marnowania wody… A takich nie brakuje…
Upały, susza – wiadomo – rośliny potrzebują wody. Nikt temu nie przeczy. Troszkę podlać trzeba – trudno, by nasze piękne, unikatowe krzewy i ozdobne drzewka, czy kwiaty na które wydaliśmy 1500 zł zmarniały i więdły na naszych oczach. Ale podlewając ograniczmy się wyłącznie do nich. Trawnik w tym roku niestety lepiej spiszmy na straty – w przeciwieństwie do krzewów, itp. trawa odrośnie wiosną, a wielkie stare drzewa na razie jeszcze jakoś sobie radzą – a jeśli już, to wystarczy im podlewanie raz na kilka dni. A dobra strona jest taka, że skoro nie podlewamy i trawa za bardzo nie rośnie, nie musimy tracić na koszenie.
Jeśli przez kilka godzin dziennie podlewamy wodą z wodociągów, to chyba jesteśmy milionerami, a poza tym oczywiście nie myślimy o tym, że wody może zabraknąć. Jeśli zaś mamy własną studnię, pompę, hydrofor itp. to wykażmy litość dla przyrody i sąsiadów. Jeśli mamy wątpliwości, to po dwóch godzinach podlewania nalejmy wody z tegoż hydroforu do przejrzystego naczynia – pewnie wielu z nas zauważy, że jest jakaś inna niż zazwyczaj…
Cóż – o ile posiadaczom klasycznych studni i pomp pływających raczej trudno jest podlewać większą ilością wody, niż pozwalają zasoby (w studni widać dno, a pompa się wyłączy lub zatrze), to w przypadku hydroforów woda ciągnięta jest z pokładów wodonośnych niejako „na siłę” – urządzenie ściąga wodę z okolicznych pokładów wodonośnych, z których z pewnością w normalnych okolicznościach nie korzystalibyśmy. Przy okazji dziwnym trafem, naszym sąsiadom jeszcze szybciej opada poziom wód w studniach, a woda też traci na jakości (np. woda, która nigdy nie była żelazista, nagle zyskuje dziwnie rudawy odcień, a podlewane tą samą wodą delikatne krzewy i kwiaty doniczkowe jakoś nagle zaczynają marnieć)…
To tylko jeden z licznych przykładów marnowania wody… A takich nie brakuje…