10.12.2018
O choinka! Czyli jakie drzewko wybrać (by było też ekologicznie)
Nasze ulubione Święta nadchodzą. A wraz z nimi (dla części z nas) odwieczny dylemat – czyli jakie drzewko wybrać? Żywe czy sztuczne? A jak na to spojrzeć z punktu widzenia ekologii?
I po raz kolejny niełatwo udzielić odpowiedzi na to pytanie. Wybaczcie to banalne stwierdzenie, ale to fakt. Właściwie wszystko zależy od naszego podejścia do sprawy. Kupując naturalne drzewka (do kompletu nie zawsze z legalnej szkółki, ale od przypadkowego sprzedawcy, gdzieś na rogu…) niestety przykładamy rękę do wycinki drzew. Teoretycznie część jest hodowana specjalnie z myślą o sprzedaży na Święta, niemniej – mogłyby sobie spokojnie rosnąć lub trafić do ogrodnictwa i ostatecznie do czyjegoś ogrodu, a nie na chwilę do nas do domu, a potem na śmietnik. Niewątpliwie największym atutem żywych drzewek jest ich aromat, mankamentem spadające igły i fakt, że siłą rzeczy choinkę trzeba wyeksmitować z domu na długo przed zakończeniem okresu świątecznego. Dodajmy, że choinki takie kupujemy co roku, więc jako argument przeciwko należy dorzucić jeszcze kwestię transportu (i w ślad za tym dodatkowego obciążenia środowiska). Z drugiej strony, gdy już trafi na wysypisko, nie stanowi żadnego obciążenia dla środowiska, szybko się rozkłada bez wytwarzania toksyn.
No dobrze – skoro nie żywe drzewko, to sztuczne? Niby tak. Z założenia przeznaczone jest na wiele lat (i naprawdę jest w stanie bardzo długo wytrzymać). Czyli nie przyczyniamy się do wycinki lasów, nielegalnych działań, w domu odpada nam sprzątanie, itp. No, ale jak to zwykle bywa, nadchodzi kres naszej choinki (bo nam się znudziła, bo się zaczyna rozlatywać, bo przyszła moda na inne…). No – i tu już koniec ekologii. Choinka wykonana z plastiku (i odrobiny metalu) będzie zalegała na wysypisku dziesiątki, a nawet setki lat (metal w końcu skoroduje i będzie mniejszym problemem, gorzej z resztą). Dochodzi jeszcze kwestia energii i procedur związanych z produkcją, itp. Czyli też nie jesteśmy ekologiczni.
Wychodzi na to, że najlepiej byłoby zrezygnować z drzewka… Bez przesady. Nie kryjmy, że dużo zależy od naszego podejścia. W przypadku choinki sztucznej, naprawdę jest w stanie wytrzymać kilka, do kilkunastu lat. Naprawdę nie ma potrzeby zmieniania jej co roku (jakość drzewek od dobrych kilku czy kilkunastu lat pozostaje na stałym poziomie, a wyglądem raczej drastycznie się nie różnią). Gdy się zakurzy, możemy ją spłukać pod prysznicem lub powycierać wilgotną ściereczką (wcale nie używając detergentów lub stosując je w minimalnej ilości). Jeśli ktoś woli żywe – też nie ma tragedii, pod warunkiem, że zakupuje je z legalnego źródła. Absolutnie nawet nie pomyślmy o zaoszczędzeniu pieniędzy przez samodzielną wycieczkę do lasu – nie dość, że dewastujemy środowisko, to jeszcze mamy duże szanse na uroczy mandat przed Świętami…
No dobrze – skoro nie żywe drzewko, to sztuczne? Niby tak. Z założenia przeznaczone jest na wiele lat (i naprawdę jest w stanie bardzo długo wytrzymać). Czyli nie przyczyniamy się do wycinki lasów, nielegalnych działań, w domu odpada nam sprzątanie, itp. No, ale jak to zwykle bywa, nadchodzi kres naszej choinki (bo nam się znudziła, bo się zaczyna rozlatywać, bo przyszła moda na inne…). No – i tu już koniec ekologii. Choinka wykonana z plastiku (i odrobiny metalu) będzie zalegała na wysypisku dziesiątki, a nawet setki lat (metal w końcu skoroduje i będzie mniejszym problemem, gorzej z resztą). Dochodzi jeszcze kwestia energii i procedur związanych z produkcją, itp. Czyli też nie jesteśmy ekologiczni.
Wychodzi na to, że najlepiej byłoby zrezygnować z drzewka… Bez przesady. Nie kryjmy, że dużo zależy od naszego podejścia. W przypadku choinki sztucznej, naprawdę jest w stanie wytrzymać kilka, do kilkunastu lat. Naprawdę nie ma potrzeby zmieniania jej co roku (jakość drzewek od dobrych kilku czy kilkunastu lat pozostaje na stałym poziomie, a wyglądem raczej drastycznie się nie różnią). Gdy się zakurzy, możemy ją spłukać pod prysznicem lub powycierać wilgotną ściereczką (wcale nie używając detergentów lub stosując je w minimalnej ilości). Jeśli ktoś woli żywe – też nie ma tragedii, pod warunkiem, że zakupuje je z legalnego źródła. Absolutnie nawet nie pomyślmy o zaoszczędzeniu pieniędzy przez samodzielną wycieczkę do lasu – nie dość, że dewastujemy środowisko, to jeszcze mamy duże szanse na uroczy mandat przed Świętami…