26.02.2019
Zima mija, sól pozostanie...
Zima ku radości jednych i przygnębieniu drugich zima zbliża się do końca. Niewątpliwie nie mogliśmy w jej trakcie narzekać na nudę – było nieco mrozów, kilka razy porządnie przysypało nas śniegiem, deszczu też nie brakowało. Jedynie jeden element, jak co roku był stały – zaskoczeni drogowcy oraz wszechobecna sól.
Dobiegająca końca zima po raz kolejny udowodniła, że wielu z nas jest mistrzami myślenia krótkofalowego – z cyklu byle szybko pozbyć się problemu, co z tego, że za jakiś czas (czasami nawet kilka godzin) powróci ze wzmożoną siłą w tej czy innej formie.
Niezmiennie od wielu, wielu lat, pomimo licznych sugestii i zakazów, jedną z najpopularniejszych substancji w naszym kraju jest sól – jako uniwersalny środek pokonujący śnieg… Jakoś o drobiazgu, że jej użytkowanie niesie za sobą dziesiątki negatywnych konsekwencji, w tym momencie lepiej nie pamiętać.
Wśród głównych negatywnych konsekwencji stosowania soli można wymienić przenikanie do gleby i wód gruntowych, toksyczne oddziaływanie na szatę roślinną (całkowite niszczenie drobnej roślinności, czasami nawet przyczynianie się do obumierania drzew i krzewów), żrące oddziaływanie na łapy zwierząt (np. naszych psów czy wypuszczanych na zewnątrz kotów), nie wspominając już o niszczeniu naszych samochodów, butów czy nawierzchni chodników i jezdni, która jest systematycznie rozpuszczana.
O ile w przypadku jezdni, stosowanie soli w ostateczności można zrozumieć, to w przypadku chodników – raczej trudno. Zwłaszcza, że ich zarządcy masowo stosują sól zamiast odśnieżania, a nie do zabezpieczenia względnie oczyszczonego chodnika przed oblodzeniem. Cóż, nie ma nic piękniejszego, niż wkroczyć w kilkunastocentymetrową breję masy śnieżno-solnej, która przy okazji roztopów przeistacza się w piękne kałuże o właściwościach żrących, której jej nadmiar przelewa się na pobliskie trawniki, pod drzewa, krzewy, itp… A przecież wystarczyłoby, gdyby ktoś z lekka się wysilił i zgarnął śnieg z chodników i dróg, a resztki posypać odrobiną piasku.
Niezmiennie od wielu, wielu lat, pomimo licznych sugestii i zakazów, jedną z najpopularniejszych substancji w naszym kraju jest sól – jako uniwersalny środek pokonujący śnieg… Jakoś o drobiazgu, że jej użytkowanie niesie za sobą dziesiątki negatywnych konsekwencji, w tym momencie lepiej nie pamiętać.
Wśród głównych negatywnych konsekwencji stosowania soli można wymienić przenikanie do gleby i wód gruntowych, toksyczne oddziaływanie na szatę roślinną (całkowite niszczenie drobnej roślinności, czasami nawet przyczynianie się do obumierania drzew i krzewów), żrące oddziaływanie na łapy zwierząt (np. naszych psów czy wypuszczanych na zewnątrz kotów), nie wspominając już o niszczeniu naszych samochodów, butów czy nawierzchni chodników i jezdni, która jest systematycznie rozpuszczana.
O ile w przypadku jezdni, stosowanie soli w ostateczności można zrozumieć, to w przypadku chodników – raczej trudno. Zwłaszcza, że ich zarządcy masowo stosują sól zamiast odśnieżania, a nie do zabezpieczenia względnie oczyszczonego chodnika przed oblodzeniem. Cóż, nie ma nic piękniejszego, niż wkroczyć w kilkunastocentymetrową breję masy śnieżno-solnej, która przy okazji roztopów przeistacza się w piękne kałuże o właściwościach żrących, której jej nadmiar przelewa się na pobliskie trawniki, pod drzewa, krzewy, itp… A przecież wystarczyłoby, gdyby ktoś z lekka się wysilił i zgarnął śnieg z chodników i dróg, a resztki posypać odrobiną piasku.