03.02.2023
Szkolne wspomnienia naszych Gwiazd - Janusz Żyłka
Szkoła – kiedy to było? Mimo, że dla wielu z nas to odległa epoka, jakoś szczególnie utkwiła w pamięci. A jak czasy szkolne wspomina Janusz Żyłka z Duetu Dominika i Janusz Żyłka?

Szkolne wspomnienia… To były fajne czasy. Przede wszystkim szkoła podstawowa – to szalone dziecięce lata, różne wygłupy, ale przede wszystkim przyjaźnie, które przetrwały do dzisiaj. – wspomina z uśmiechem Janusz Żyłka i dodaje: Nawet Koledzy, którzy mieszkali w odległych stronach świata kontaktują się czasami. Dzisiaj jest ta możliwość – Facebook i inne media. Tak, że te przyjaźnie zostały. A później już szkoła średnia – liceum… Dzisiaj, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że gdy człowiek kończy szkołę podstawową myśli, że wszystko wie, kiedy kończy studia – też wszystko wie, a dopiero z wiekiem dochodzisz do wniosku, że tak naprawdę tak wiele jeszcze nie wiemy. – dodaje refleksyjnie Artysta.
Ale ogólnie dobrze, że wspominamy tych, którzy nam tą wiedzę przekazywali – i to zarówno humanistyczną, jak też ścisłą. Przydaje się to w życiu do tej pory, tak więc jestem wdzięczny, że te szkolne lata nie zostały zmarnowane. A tu jeszcze do tego dochodziły szkoły muzyczne, które starałem się wykorzystać optymalnie. Chodzenie do obydwu szkół – zwykłej i muzycznej – uczy sumienności i poukładania sobie wszystkiego, bo inaczej człowiek nie dałby rady. Jeśli to jest poukładane, fajnie przekłada się na życie dorosłe – poukładanie spraw muzycznych, zawodowych, rodzinnych… Jeśli to wszystko jest poukładane, wszystko można realizować spokojnie. – podsumowuje Janusz Żyłka.
Jeśli chodzi o ulubiony i najmniej lubiany przedmiot – trudno mi powiedzieć. Były takie dni, że lubiłem matematykę, ale były też dni, że nienawidziłem matematyki. Polski lubiłem – ogólnie jestem humanistą… Ale właściwie nie miałem ulubionych – są dni, to jest jak w muzyce, gdy siadam do pianina i mogę grać 8-9 godzin, a mam takie dni, że siadam do pianina i przy pierwszym utworze trzaskam klapą i mówię – dzisiaj to nie jest ten dzień… Czyli u mnie z przedmiotami jest na pewno tak – polski, matematyka, geografia na pewno tak – bo poznawanie świata i ciekawostek, których – gdy ja się uczyłem, a było to bardzo dawno, granice jeszcze były niepootwierane – mało co wiedzieliśmy i tylko mogliśmy się z podręczników się czegoś dowiedzieć. Dzisiaj się cieszę, bo jako ojcu i dziadkowi jest mi dane trochę tego świata pozwiedzać. – podsumowuje z uśmiechem Janusz Żyłka.
Ale ogólnie dobrze, że wspominamy tych, którzy nam tą wiedzę przekazywali – i to zarówno humanistyczną, jak też ścisłą. Przydaje się to w życiu do tej pory, tak więc jestem wdzięczny, że te szkolne lata nie zostały zmarnowane. A tu jeszcze do tego dochodziły szkoły muzyczne, które starałem się wykorzystać optymalnie. Chodzenie do obydwu szkół – zwykłej i muzycznej – uczy sumienności i poukładania sobie wszystkiego, bo inaczej człowiek nie dałby rady. Jeśli to jest poukładane, fajnie przekłada się na życie dorosłe – poukładanie spraw muzycznych, zawodowych, rodzinnych… Jeśli to wszystko jest poukładane, wszystko można realizować spokojnie. – podsumowuje Janusz Żyłka.
Jeśli chodzi o ulubiony i najmniej lubiany przedmiot – trudno mi powiedzieć. Były takie dni, że lubiłem matematykę, ale były też dni, że nienawidziłem matematyki. Polski lubiłem – ogólnie jestem humanistą… Ale właściwie nie miałem ulubionych – są dni, to jest jak w muzyce, gdy siadam do pianina i mogę grać 8-9 godzin, a mam takie dni, że siadam do pianina i przy pierwszym utworze trzaskam klapą i mówię – dzisiaj to nie jest ten dzień… Czyli u mnie z przedmiotami jest na pewno tak – polski, matematyka, geografia na pewno tak – bo poznawanie świata i ciekawostek, których – gdy ja się uczyłem, a było to bardzo dawno, granice jeszcze były niepootwierane – mało co wiedzieliśmy i tylko mogliśmy się z podręczników się czegoś dowiedzieć. Dzisiaj się cieszę, bo jako ojcu i dziadkowi jest mi dane trochę tego świata pozwiedzać. – podsumowuje z uśmiechem Janusz Żyłka.