04.11.2022
Szkolne wspomnienia naszych Gwiazd - Jolanta Krawczyk z Happy Jędrowski Show
Czasami miło powspominać dawne czasy… Jak swoje szkolne lata wspomina Jola Krawczyk z Zespołu Happy Jędrowski Show? Dodajmy, że Jola ma w tej kwestii sporo do powiedzenia…
Moje szkolne wspomnienia… A wesołe czy smutne? [śmiech] Do piątej klasy szkoły podstawowej byłam szarą myszką, niespecjalnie lubiłam chodzić do szkoły, bo byłam bardzo przywiązana do Mamy i chciałam zawsze przy Niej być, zawsze wszędzie chodziłam z Mamą, więc gdy musiałam iść do szkoły, to byłam nieszczęśliwa. Poza tym w szkole mało się odzywałam, bo godałam po śląsku, a wtedy bardzo mocno wymagano, by mówić poprawnie. Języka polskiego nie lubiłam więc w ogóle, podobnie jak wszystkich przedmiotów humanistycznych, aczkolwiek język rosyjski w piątej klasie polubiłam. Lubiłam wszystkie zajęcia manualne – tam gdzie było szycie, robienie sałatek, wszystkie praktyczne rzeczy… Uwielbiałam to robić i chętnie chodziłam na te zajęcia. W-F też lubiłam.
Nasuwa mi się też pewne fajne wspomnienie – zawsze zbierało się punkty (mieliśmy na to specjalne zeszyty) za aktywność itd. Po w-fie Pani zawsze mówiła, kto się pierwszy ubierze – uwielbiałam się na wyścigi ubierać pomimo, że miałam najgorszy mundurek, bo wszyscy mieli zapinanie od przodu, a ja z tyłu… A i tak często zdarzało mi się być pierwszą. Ta umiejętność przydała mi się później – gdy poszłam do Zespołu Pieśni i Tańca i trzeba było się szybko przebierać. Teraz też mi się to przydaje. Szkoła więc bardzo się przydaje.
Uwielbiałam przedstawienia. Bardzo lubiłam też, gdy np. brano nas z lekcji, by pomagać w bibliotece – czyli znów sprawy manualne. Lubiłam też malowanie, rysowanie i inne rzeczy związane ze sztuką, twórczością – i też to wszystko mi się przydało w życiu codziennym. W końcu ostatecznie zostałam krawcową. Oczywiście uwielbiałam też śpiew, kółek tanecznych raczej nie było, ale na zajęcia związane ze śpiewem bardzo chętnie chodziłam.
A nawiasem mówiąc co lubiłam za PRLu? Możecie mi nie wierzyć, ale uwielbiałam pochody pierwszomajowe. Uwielbiałam, bo wtedy nie było szkoły, można było ubrać się w mundurek harcerski, bo też chodziłam do harcerstwa. Uwielbiałam też mieć stare trampki i potem malować je białą kredą – to było piękne. Zawsze też zbierałam kwiatki, gdy rzucali je z trybun – przeważnie były to goździki i żółte tulipany.
Gdy byłam starsza, lubiłam szkołę, bo było dużo kolegów i znajomych – odważyłam się… Dopiero w piątej klasie pokazałam na co mnie stać, nabrałam odwagi, by gdzieś wystąpić, coś powiedzieć, zaśpiewać, a wcześniej najchętniej weszłabym pod ławkę, byle nikt na mnie nie patrzył. Od tego momentu polubiłam szkołę i mi się podobało. Nigdy nie lubiłam się zbytnio uczyć, ale mieliśmy fajnych nauczycieli.
Potem poszłam do szkoły krawieckiej – to oczywiście też bardzo mi się podobało.
Nasuwa mi się też pewne fajne wspomnienie – zawsze zbierało się punkty (mieliśmy na to specjalne zeszyty) za aktywność itd. Po w-fie Pani zawsze mówiła, kto się pierwszy ubierze – uwielbiałam się na wyścigi ubierać pomimo, że miałam najgorszy mundurek, bo wszyscy mieli zapinanie od przodu, a ja z tyłu… A i tak często zdarzało mi się być pierwszą. Ta umiejętność przydała mi się później – gdy poszłam do Zespołu Pieśni i Tańca i trzeba było się szybko przebierać. Teraz też mi się to przydaje. Szkoła więc bardzo się przydaje.
Uwielbiałam przedstawienia. Bardzo lubiłam też, gdy np. brano nas z lekcji, by pomagać w bibliotece – czyli znów sprawy manualne. Lubiłam też malowanie, rysowanie i inne rzeczy związane ze sztuką, twórczością – i też to wszystko mi się przydało w życiu codziennym. W końcu ostatecznie zostałam krawcową. Oczywiście uwielbiałam też śpiew, kółek tanecznych raczej nie było, ale na zajęcia związane ze śpiewem bardzo chętnie chodziłam.
A nawiasem mówiąc co lubiłam za PRLu? Możecie mi nie wierzyć, ale uwielbiałam pochody pierwszomajowe. Uwielbiałam, bo wtedy nie było szkoły, można było ubrać się w mundurek harcerski, bo też chodziłam do harcerstwa. Uwielbiałam też mieć stare trampki i potem malować je białą kredą – to było piękne. Zawsze też zbierałam kwiatki, gdy rzucali je z trybun – przeważnie były to goździki i żółte tulipany.
Gdy byłam starsza, lubiłam szkołę, bo było dużo kolegów i znajomych – odważyłam się… Dopiero w piątej klasie pokazałam na co mnie stać, nabrałam odwagi, by gdzieś wystąpić, coś powiedzieć, zaśpiewać, a wcześniej najchętniej weszłabym pod ławkę, byle nikt na mnie nie patrzył. Od tego momentu polubiłam szkołę i mi się podobało. Nigdy nie lubiłam się zbytnio uczyć, ale mieliśmy fajnych nauczycieli.
Potem poszłam do szkoły krawieckiej – to oczywiście też bardzo mi się podobało.