27.09.2024
Co z tym nieszczęsnym wf-em?
Dla nikogo nowością nie jest, że plagą XXI wieku jest otyłość, jak też rozmaite problemy zdrowotne związane z brakiem ruchu. Niestety problem dotyczy już małych dzieci, o nastolatkach nie wspominając…
Ogromnym problemem w polskich szkołach jest obecnie plaga zwolnień naszych dzieci z wychowania fizycznego. W tym miejscu rodzi się pytanie, gdzie przyczyna, a gdzie skutek – to znaczy dzieci są otyłe i chorują, bo nie ćwiczą na wf-ie, czy może na odwrót – są już otyłe, mają rozmaite problemy zdrowotne, na skutek których ich sprawność jest obniżona, więc zwyczajnie nie są w stanie sobie na tych zajęciach poradzić, z jednej strony będąc pośmiewiskiem w całej klasie, z drugiej – obniżając średnią swoich ocen…
Prawdą jest, że współczesne dzieci prawie nie wychodzą na podwórko, ich aktywność fizyczna już jako przedszkolaków jest zbyt mała, tym samym idąc do szkoły już mają słabą kondycję, nie potrafią wykonywać podstawowych ćwiczeń, które dla przedstawicieli poprzednich pokoleń były wręcz banalne… Ty samym na tle części dzieci, które jednak (wychowując się w rodzinach ze sportowymi zamiłowaniami lub po prostu mających coś na kształt ADHD) wykazują się dużą sprawnością, są po prostu stracone.
Lekcje przebiegają jeszcze jako tako, w (dla większości śmiertelnie nudnej) części ćwiczeń indywidualnych – rozgrzewki w kole, podczas których dzieci wykonują skłony, przysiady i inne bardzo tradycyjne ćwiczenia. Tu jeszcze są skupione na sobie, ewentualnych uwagach nauczyciela (a większość nudzi się śmiertelnie). Gorzej robi się w drugiej części w-fu, gdy na ogół następują np. biegi w formie rozmaitych sztafet (typowe biegi, biegi z kozłowaniem piłki i dziesiątki innych wariacji). Tu w dzieciach (szczególnie tych sprawnych) budzi się duch rywalizacji – w przypadku ewentualnych biegów indywidualnych na czas pojawia się więc najwyżej uśmiech pełen politowania, to podczas wspomnianej sztafety robi się – mówiąc delikatnie – już troszkę niemiło. Innymi słowy dzieci wysportowane, z dużymi ambicjami reagują na te powolniejsze i mniej sprawne wręcz agresywnie, z docinkami i wyzwiskami, bo to przecież właśnie przez te dzieciaki ich drużyna nie wygrała sztafety. Taka sytuacja powtarza się na każdych zajęciach.
W przypadku starszych klas dochodzą jeszcze znacznie trudniejsze ćwiczenia, jak przewroty, stanie na rękach, a ze sportów drużynowych choćby gra w siatkówkę, czy w dwa ognie (oberwanie w głowę rzuconą z całej siły piłką delikatnie mówiąc nie należy do miłych doświadczeń).
W takiej sytuacji troszkę nie dziwi, że dzieci mniej sprawne po prostu dostają alergii na wf.
Prawdą jest, że współczesne dzieci prawie nie wychodzą na podwórko, ich aktywność fizyczna już jako przedszkolaków jest zbyt mała, tym samym idąc do szkoły już mają słabą kondycję, nie potrafią wykonywać podstawowych ćwiczeń, które dla przedstawicieli poprzednich pokoleń były wręcz banalne… Ty samym na tle części dzieci, które jednak (wychowując się w rodzinach ze sportowymi zamiłowaniami lub po prostu mających coś na kształt ADHD) wykazują się dużą sprawnością, są po prostu stracone.
Lekcje przebiegają jeszcze jako tako, w (dla większości śmiertelnie nudnej) części ćwiczeń indywidualnych – rozgrzewki w kole, podczas których dzieci wykonują skłony, przysiady i inne bardzo tradycyjne ćwiczenia. Tu jeszcze są skupione na sobie, ewentualnych uwagach nauczyciela (a większość nudzi się śmiertelnie). Gorzej robi się w drugiej części w-fu, gdy na ogół następują np. biegi w formie rozmaitych sztafet (typowe biegi, biegi z kozłowaniem piłki i dziesiątki innych wariacji). Tu w dzieciach (szczególnie tych sprawnych) budzi się duch rywalizacji – w przypadku ewentualnych biegów indywidualnych na czas pojawia się więc najwyżej uśmiech pełen politowania, to podczas wspomnianej sztafety robi się – mówiąc delikatnie – już troszkę niemiło. Innymi słowy dzieci wysportowane, z dużymi ambicjami reagują na te powolniejsze i mniej sprawne wręcz agresywnie, z docinkami i wyzwiskami, bo to przecież właśnie przez te dzieciaki ich drużyna nie wygrała sztafety. Taka sytuacja powtarza się na każdych zajęciach.
W przypadku starszych klas dochodzą jeszcze znacznie trudniejsze ćwiczenia, jak przewroty, stanie na rękach, a ze sportów drużynowych choćby gra w siatkówkę, czy w dwa ognie (oberwanie w głowę rzuconą z całej siły piłką delikatnie mówiąc nie należy do miłych doświadczeń).
W takiej sytuacji troszkę nie dziwi, że dzieci mniej sprawne po prostu dostają alergii na wf.