25.09.2020
Koronawirus a nasze dziecko w szkole
Niestety koronawirus nie chce nas opuścić. Szkoły i inne placówki edukacyjne stanowią miejsce zwiększonego ryzyka rozprzestrzeniania się choroby. Pomijając czynniki związane z dużym skupiskiem ludzi w jednym miejscu i przebywaniu razem przez wiele godzin, dochodzi czynnik związany z brakiem nawyków dzieci do przestrzegania reguł sanitarnych…
Pojawia się oczywiste pytanie, co jako rodzicie czy dziadkowie możemy zrobić, by zmniejszyć ryzyko? Poza nieustannymi rozmowami z dziećmi i dawaniem własnego przykładu, możemy posłużyć się kilkoma małymi sztuczkami, które doraźnie nieco zredukują ryzyko.
Postarajmy się zaopatrzyć dzieci we własne miniaturowe przybory higieniczne (np. małe mydło w płycie z wizerunkiem ulubionej bajkowej postaci na butelce może okazać się znacznie lepszą motywacja do umycia rąk, niż straszenie dziecka abstrakcyjną chorobą). Chusteczki jednorazowe również będą chętniej użytkowane, jeśli będą się znajdowały w barwnym przyciągającym wzrok opakowaniu.
Drugie śniadanie starajmy się dziecku dzielić na jak najmniejsze porcje – każdą kanapkę pakujmy osobno, w taki sposób, by dziecko łatwo mogło jeść trzymając kanapkę w papierze, czy folii aluminiowej. W przypadku większej kromki chleba, podzielmy ją na mniejsze kawałki (każdy oddzielnie zapakowany). Jeśli dziecko już nie może obejść się bez słodyczy – mówi się trudno. Zapakujmy dziecku jednak do torby np. niewielkie batoniki, wafelki, itp. pakowane po jednej sztuce, raczej niewielkich gabarytów (nie chodzi tu już tylko o kalorie i cukier, ale po prostu o to, by dany batonik był zjedzony od razu, a dziecko nie wpadło na pomysł, by dać „gryza” swemu najlepszemu koledze). Jeśli (słusznie) uczymy dziecko dzielenia się z innymi tym co mają i częstowania ich, zadbajmy, by w plecaku znalazło się coś do poczęstowania kolegów – również w odrębnych opakowaniach. Jeśli chodzi o napoje – polecamy zdecydowanie soczki, wody, itp. w jak najmniejszych butelkach czy kartonikach (z tych samych przyczyn). Lepiej dać dziecku dwa soczki, niż jeden w dużej butli (co będzie też bezpieczniejsze z punktu widzenia wylania się otwartego napoju w plecaku).
Cóż – troszkę trudniej przeciwdziałać częstowaniu się dziecka od kolegów z klasy. Tu – poza nieustannymi rozmowami – chyba jedynym szybkim ratunkiem – jest w drodze wyjątku dawanie naszym pociechom 2. śniadania bogatego w łakocie lubiane przez naszą pociechę (oczywiście w granicach rozsądku).
Postarajmy się zaopatrzyć dzieci we własne miniaturowe przybory higieniczne (np. małe mydło w płycie z wizerunkiem ulubionej bajkowej postaci na butelce może okazać się znacznie lepszą motywacja do umycia rąk, niż straszenie dziecka abstrakcyjną chorobą). Chusteczki jednorazowe również będą chętniej użytkowane, jeśli będą się znajdowały w barwnym przyciągającym wzrok opakowaniu.
Drugie śniadanie starajmy się dziecku dzielić na jak najmniejsze porcje – każdą kanapkę pakujmy osobno, w taki sposób, by dziecko łatwo mogło jeść trzymając kanapkę w papierze, czy folii aluminiowej. W przypadku większej kromki chleba, podzielmy ją na mniejsze kawałki (każdy oddzielnie zapakowany). Jeśli dziecko już nie może obejść się bez słodyczy – mówi się trudno. Zapakujmy dziecku jednak do torby np. niewielkie batoniki, wafelki, itp. pakowane po jednej sztuce, raczej niewielkich gabarytów (nie chodzi tu już tylko o kalorie i cukier, ale po prostu o to, by dany batonik był zjedzony od razu, a dziecko nie wpadło na pomysł, by dać „gryza” swemu najlepszemu koledze). Jeśli (słusznie) uczymy dziecko dzielenia się z innymi tym co mają i częstowania ich, zadbajmy, by w plecaku znalazło się coś do poczęstowania kolegów – również w odrębnych opakowaniach. Jeśli chodzi o napoje – polecamy zdecydowanie soczki, wody, itp. w jak najmniejszych butelkach czy kartonikach (z tych samych przyczyn). Lepiej dać dziecku dwa soczki, niż jeden w dużej butli (co będzie też bezpieczniejsze z punktu widzenia wylania się otwartego napoju w plecaku).
Cóż – troszkę trudniej przeciwdziałać częstowaniu się dziecka od kolegów z klasy. Tu – poza nieustannymi rozmowami – chyba jedynym szybkim ratunkiem – jest w drodze wyjątku dawanie naszym pociechom 2. śniadania bogatego w łakocie lubiane przez naszą pociechę (oczywiście w granicach rozsądku).