29.11.2024
Luźne rozważania o bezstresowym wychowaniu
Hmm, my z uporem powracamy do kwestii tzw. bezstresowego wychowania (totalnie błędnie rozumianego) i jego opłakanych skutków, zarówno dla dzieci… Pamiętajmy przecież „czym skorupka za młodu…”.
Dzieci i młodzież są żywiołowe, potrzebują dużo ruchu, muszą się czasami „wyszaleć” – bawiąc się, zachowując głośno. To oczywiste. Problem w tym, że wielu z nas (paradoksalnie nie mając pojęcia o filozofii i historii wychowania) wdraża w wychowaniu utopijną teorię wychowania wg J.J. Rousseau – skądinąd warto nieco o niej poczytać, bo może dzięki temu dostrzeżemy swoje błędy wychowawcze… W skrócie chodzi o wychowanie bez narzucania dziecku czegokolwiek, pozostawiając mu totalną wolność – bo życie samo będzie kształtowało jego rozwój i edukację…
Musimy szanować potrzeby dzieci, dbać o ich realizację, niemniej musimy – i to od najmłodszych lat – stawiać pewne granice. Pozwalajmy dzieciom na zabawę, bieganie, aktywność (wręcz do nich zachęcajmy), ale jednocześnie uczmy dzieci, że są na to odpowiednie miejsca i czas (i na pewno nie należą do nich np. komunikacja miejska, wąski chodnik przy ruchliwej ulicy, sklep, urząd, czy np. kościół). Uczmy, że bawiąc się dziecko musi od zawsze pamiętać o bezpieczeństwie swoim i innych osób – i to zarówno pod względem zachowań z premedytacją (typu celowe popychanie kogoś, podstawianie nogi), jak też zachowań mimowolnych (np. potrącania innych podczas biegania na oślep).
Od najmłodszych la uczmy też dzieci kultury – podstawowych formułek grzecznościowych (naprawdę mówienie „dzień dobry”, „proszę” czy „przepraszam” jest możliwe już dla przedszkolaków), przepuszczania starszych i kobiet w drzwiach, ustępowania miejsca starszym, szacunku dla cudzej własności, dzielenia się z innymi (niestety w dzisiejszych czasach niewielu z nas – nawet dorosłych – ma odruch częstowania innych np. konsumowanymi właśnie łakociami, co jeszcze kilka dekad temu było bezwzględną normą).
Nawiązując do przykładu sprzed tygodnia – czyli wspomnianego basenu… Niewątpliwie rodzinne wyjście na basen jest wspaniałym pomysłem – wspólna aktywność fizyczna, zabawa… Niemniej nie oznacza to, że mamy pozwalać naszemu dziecku na każde zachowanie i nie wyznaczać żadnych norm – w granicach rozsądku niech szaleje w basenie, piszczy zjeżdżając na zjeżdżalni, niemniej niech nie biega jak opętane np. w pobliżu krawędzi basenu, a gdy się zmęczy, naprawdę może dojść do przewidzianych miejsc siedzących – a nie zasiadać w przypadkowym miejscu na podłodze, przy okazji utrudniając innym przejście…
W innych miejscach publicznych dziecko też nie musi się śmiertelnie nudzić, ale też nie musi zachowywać się jak wypuszczone z klatki… Po prostu od najmłodszych lat wyraźnie wytyczajmy granice – niech dziecko wie, co mu wolno, a co jest niedopuszczalne. Konsekwentnie też reagujmy na niewłaściwie zachowania.
Musimy szanować potrzeby dzieci, dbać o ich realizację, niemniej musimy – i to od najmłodszych lat – stawiać pewne granice. Pozwalajmy dzieciom na zabawę, bieganie, aktywność (wręcz do nich zachęcajmy), ale jednocześnie uczmy dzieci, że są na to odpowiednie miejsca i czas (i na pewno nie należą do nich np. komunikacja miejska, wąski chodnik przy ruchliwej ulicy, sklep, urząd, czy np. kościół). Uczmy, że bawiąc się dziecko musi od zawsze pamiętać o bezpieczeństwie swoim i innych osób – i to zarówno pod względem zachowań z premedytacją (typu celowe popychanie kogoś, podstawianie nogi), jak też zachowań mimowolnych (np. potrącania innych podczas biegania na oślep).
Od najmłodszych la uczmy też dzieci kultury – podstawowych formułek grzecznościowych (naprawdę mówienie „dzień dobry”, „proszę” czy „przepraszam” jest możliwe już dla przedszkolaków), przepuszczania starszych i kobiet w drzwiach, ustępowania miejsca starszym, szacunku dla cudzej własności, dzielenia się z innymi (niestety w dzisiejszych czasach niewielu z nas – nawet dorosłych – ma odruch częstowania innych np. konsumowanymi właśnie łakociami, co jeszcze kilka dekad temu było bezwzględną normą).
Nawiązując do przykładu sprzed tygodnia – czyli wspomnianego basenu… Niewątpliwie rodzinne wyjście na basen jest wspaniałym pomysłem – wspólna aktywność fizyczna, zabawa… Niemniej nie oznacza to, że mamy pozwalać naszemu dziecku na każde zachowanie i nie wyznaczać żadnych norm – w granicach rozsądku niech szaleje w basenie, piszczy zjeżdżając na zjeżdżalni, niemniej niech nie biega jak opętane np. w pobliżu krawędzi basenu, a gdy się zmęczy, naprawdę może dojść do przewidzianych miejsc siedzących – a nie zasiadać w przypadkowym miejscu na podłodze, przy okazji utrudniając innym przejście…
W innych miejscach publicznych dziecko też nie musi się śmiertelnie nudzić, ale też nie musi zachowywać się jak wypuszczone z klatki… Po prostu od najmłodszych lat wyraźnie wytyczajmy granice – niech dziecko wie, co mu wolno, a co jest niedopuszczalne. Konsekwentnie też reagujmy na niewłaściwie zachowania.