16.10.2020
Uczmy dziecko odpowiedzialności od najmłodszych lat…
O kwestii uczenia dziecka odpowiedzialności od wczesnego dzieciństwa pisaliśmy na naszym portalu już wielokrotnie. Temat może oklepany, ale w obecnej sytuacji chyba jeszcze bardziej istotny.
Nie oszukujmy się – poczucie odpowiedzialności za siebie i za innych nie jest naszą mocną stroną (dotyczy to również dorosłych). Niestety współcześnie przez odpowiedzialność rozumiemy w sposób bardzo okrojony i egoistyczny. W dobie pandemii sytuacja wymusza na nas nieco inne spojrzenie na rzeczywistość. Dotyczy to również naszych dzieci.
Zarówno my jako rodzice, jak też same szkoły (jak też uczelnie wyższe) wdrukowywały najmłodszym postawę, iż odpowiedzialny uczeń to taki, który mimo przeciwności losu i nawet problemów zdrowotnych (czy domowych) nadal niezmiennie realizuje obowiązki szkolne. Bohaterem był tym samym uczeń, który z gorączką przyszedł na sprawdzian z matematyki i do kompletu napisał go na szóstkę, a wzorem do naśladowania stawał się uczeń, który nie opuścił ani jednego dnia w danym roku szkolnym… Brzmi niezwykle heroicznie, ale chyba przykładów bardziej skrajnej nieodpowiedzialności trudno już szukać. Pochwalanie takich postaw jest zawsze totalnie destrukcyjne i rozwija w naszych dzieciach ekstremalnie fałszywe poczucie obowiązku…
Może i nasze dziecko ma w miarę silną odporność, przechodzi wszelkie infekcje lekko i trwają zaledwie kilka dni. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości takie zlekceważone choroby nie odbiją się na stanie całego organizmu. Nie wspominając już o tym, że nasze dziecko chodząc do szkoły z infekcją zaraża innych uczniów i nauczycieli, którzy niekoniecznie mają tak silne organizmy (a może mają starszego schorowanego członka rodziny?). Innymi słowy u naszego dziecka może skończyć się na średnio intensywnym katarze, a u koleżanki z ławki może skończyć się zapaleniem płuc (niestety miałam styczność z takim przypadkiem)… Dorzućmy do tego obecną sytuację związaną z pandemią…
Oczywiście antywychowawczy wymiar działań nagradzających 100% frekwencję w szkole (szczególnie w przypadku najmłodszych dzieci) dotyczy też choćby sytuacji losowych – dziecko raczej nie jest winne temu, że musiało iść np. na pogrzeb członka rodziny, tym samym opuszczając zajęcia szkolne. Ale absencja jest faktem – i już po szansie na nagrodę. U ambitniejszych uczniów niewątpliwie prowadzi to do bardzo interesujących (nie do końca prospołecznych) wniosków…
Zarówno my jako rodzice, jak też same szkoły (jak też uczelnie wyższe) wdrukowywały najmłodszym postawę, iż odpowiedzialny uczeń to taki, który mimo przeciwności losu i nawet problemów zdrowotnych (czy domowych) nadal niezmiennie realizuje obowiązki szkolne. Bohaterem był tym samym uczeń, który z gorączką przyszedł na sprawdzian z matematyki i do kompletu napisał go na szóstkę, a wzorem do naśladowania stawał się uczeń, który nie opuścił ani jednego dnia w danym roku szkolnym… Brzmi niezwykle heroicznie, ale chyba przykładów bardziej skrajnej nieodpowiedzialności trudno już szukać. Pochwalanie takich postaw jest zawsze totalnie destrukcyjne i rozwija w naszych dzieciach ekstremalnie fałszywe poczucie obowiązku…
Może i nasze dziecko ma w miarę silną odporność, przechodzi wszelkie infekcje lekko i trwają zaledwie kilka dni. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości takie zlekceważone choroby nie odbiją się na stanie całego organizmu. Nie wspominając już o tym, że nasze dziecko chodząc do szkoły z infekcją zaraża innych uczniów i nauczycieli, którzy niekoniecznie mają tak silne organizmy (a może mają starszego schorowanego członka rodziny?). Innymi słowy u naszego dziecka może skończyć się na średnio intensywnym katarze, a u koleżanki z ławki może skończyć się zapaleniem płuc (niestety miałam styczność z takim przypadkiem)… Dorzućmy do tego obecną sytuację związaną z pandemią…
Oczywiście antywychowawczy wymiar działań nagradzających 100% frekwencję w szkole (szczególnie w przypadku najmłodszych dzieci) dotyczy też choćby sytuacji losowych – dziecko raczej nie jest winne temu, że musiało iść np. na pogrzeb członka rodziny, tym samym opuszczając zajęcia szkolne. Ale absencja jest faktem – i już po szansie na nagrodę. U ambitniejszych uczniów niewątpliwie prowadzi to do bardzo interesujących (nie do końca prospołecznych) wniosków…