11.06.2021
Zachować równowagę między bezstresowym wychowaniem a dyscypliną
Nasze dzieci, szczególnie w wielu przedszkolnym czy wczesnoszkolnym, to prawdziwe żywe srebra. To, że są aktywne i ruchliwe, jest naturalnym etapem rozwoju, który powinien nas cieszyć i powinniśmy go podtrzymywać, a najmniejsze zainteresowanie aktywnością fizyczną wyłapywać, próbując zarazem ją ukierunkować, np. kierując dziecko na zajęcia sportowe lub taneczne.
Oczywiście dla rozwoju naszych pociech niezbędna jest spora doza swobody i luzu, by mogły po swojemu poznawać świat. Nie oznacza to jednak, że możemy nasze dzieci pozostawiać bez nadzoru – czy to w domu, czy poza nim, bądź też (kierując się błędnie rozumianym bezstresowym wychowaniem) pozwalać na każde zachowanie, nie reagując na nie. To istotne zarówno ze względów wychowawczych, jak też bezpieczeństwa naszej pociechy.
Obecnie często obserwujemy choćby w miejscach publicznych (sklep, autobus, kościół, park) rodziców (rzadziej dziadków), którzy pozwalają swoim pociechom właściwie na wszystko – wspinanie się na murki, huśtanie np. na poręczach, uchwytach, drzwiach, bieganie po całym terenie np. korytarza urzędu, czy kościoła, nie zważając na uciążliwość tych zachowań dla innych ludzi, jak też zagrożenie, jakie dziecko stwarza samo dla siebie (chyba jako rodzice nie musimy mieć mega wyobraźni, by wiedzieć, że nasze dziecko może łatwo spaść, w ferworze szampańskiej zabawy wybiec na ulicę czy np. w markecie zderzyć się z kimś pchającym ciężki wózek z zakupami. Pamiętajmy też, że przez nasz brak reakcji, dzieci nie mają pojęcia, że dane zachowanie jest niestosowne, nieodpowiednie czy niebezpieczne – no, bo skoro nikt im nie zwraca uwagi, nie upomina, nie tłumaczy, to niby co złego jest w danym zachowaniu. Pytanie skąd taką wiedzę dziecko ma naszym zdaniem nabyć za kilka lat (choćby, by odpowiednio zachowywać się w szkole).
Nie chodzi o to, by na nieodpowiednie zachowanie dziecka reagować napadami furii i wrzaskami, niemniej absolutnie nie możemy pozwolić sobie na brak reakcji. Ważne, abyśmy reagowali na daną sytuację od razu – i jasno mówili, czego nie wolno robić i dlaczego (nasze uwagi, „kazanie” czy kara dla dziecka, która nastąpi dopiero kilka godzin czy dni po danej sytuacji nie przyniesie żadnego efektu, a nasz maluch nawet nie skojarzy o co właściwie nam chodzi).
Obecnie często obserwujemy choćby w miejscach publicznych (sklep, autobus, kościół, park) rodziców (rzadziej dziadków), którzy pozwalają swoim pociechom właściwie na wszystko – wspinanie się na murki, huśtanie np. na poręczach, uchwytach, drzwiach, bieganie po całym terenie np. korytarza urzędu, czy kościoła, nie zważając na uciążliwość tych zachowań dla innych ludzi, jak też zagrożenie, jakie dziecko stwarza samo dla siebie (chyba jako rodzice nie musimy mieć mega wyobraźni, by wiedzieć, że nasze dziecko może łatwo spaść, w ferworze szampańskiej zabawy wybiec na ulicę czy np. w markecie zderzyć się z kimś pchającym ciężki wózek z zakupami. Pamiętajmy też, że przez nasz brak reakcji, dzieci nie mają pojęcia, że dane zachowanie jest niestosowne, nieodpowiednie czy niebezpieczne – no, bo skoro nikt im nie zwraca uwagi, nie upomina, nie tłumaczy, to niby co złego jest w danym zachowaniu. Pytanie skąd taką wiedzę dziecko ma naszym zdaniem nabyć za kilka lat (choćby, by odpowiednio zachowywać się w szkole).
Nie chodzi o to, by na nieodpowiednie zachowanie dziecka reagować napadami furii i wrzaskami, niemniej absolutnie nie możemy pozwolić sobie na brak reakcji. Ważne, abyśmy reagowali na daną sytuację od razu – i jasno mówili, czego nie wolno robić i dlaczego (nasze uwagi, „kazanie” czy kara dla dziecka, która nastąpi dopiero kilka godzin czy dni po danej sytuacji nie przyniesie żadnego efektu, a nasz maluch nawet nie skojarzy o co właściwie nam chodzi).