03.04.2021
Wielkanoc dawniej i dziś u Danuty Wiśniewskiej
O tradycje świąteczne oraz wspomnienia związane ze Świętami Wielkanocnymi zapytaliśmy Dankę Wiśniewską. Jak więc wyglądają Święta w domu Artystki dawniej i dziś oraz o tym, jak wspomina Śmigus Dyngus?
Danuta Wiśniewska
D.: Witam serdecznie… parę wspomnień związanych ze Świętami Wielkanocnymi!? Tak są i żyją we mnie!
Całe moje dzieciństwo spędziłam na Śląsku i chyba tak jak wszystkie dzieci tu wychowujące się, cieszyłam się na „szukanie zajączka” inaczej mówiąc szukanie prezentów od „zajączka” no i oczywiście na Śmigus Dyngus, który w moim dzieciństwie w większości kończył się dla mnie tragicznie!! [śmiech]
Pomijając w tej chwili wszelkie motywy religijne, były to Święta, których jako dzieci wyczekiwało się nie mniej niż Świąt Bożego Narodzenia.
Dla dzieci, każde z tych świąt miało swoje uroki i związane było z ciepłem rodzinnym i ze wspólnie spędzanym czasem.
Pamiętam, że prezentów od „zajączka” szukało się w niedzielę i schowane mogły być w najprzeróżniejszych miejscach. Tym większą frajdę sprawiało znalezienie pięknie zapakowanej niespodzianki (albo i kilku!).
Jeśli chodzi o Śmigus Dyngus – to byłam chyba zawsze największą prowokatorką zwyczaju „lanego poniedziałku” na Śląsku! [śmiech]
Już od niedzieli przypominałam tacie, jakie to następnego dnia mamy święto i co będzie się u nas działo!! [śmiech]
Ostentacyjnie przygotowywałam naczynia wypełnione wodą, które w ostateczności lądowały z rana na mojej jeszcze piżamie! Nasze mieszkanie w tym dniu ZAWSZE było zalane wodą!
Parę razy… pamiętam… kiedy nie przestawałam ciągle na nowo przygotowywać jakichś nowych wodnych niespodzianek w domu moim rodzicom… wylądowałam w wannie – ubrana… tak jak stałam…i polewana byłam tak długo wodą, aż obiecałam, ze na dziś to już koniec i mam już dosyć wody… a śmiechom i piskom na cały dom nie było końca!! To były piękne, ciepłe i niezapomniane chwile, które wspominam z wielkim sentymentem!
Jak pomyślę, ile ta moja biedna Mama miała wtedy ciągle na nowo do sprzątania i wycierania na sucho podłogi!!
Tak, ale co czuła Mama, tego dowiedziałam się już później (historia lubi się powtarzać), kiedy sama zostałam mamą, a miałam córkę i syna, którzy w Śmigus Dyngus mieli te same iskry w oczach, które w dzieciństwie miałam ja! [śmiech]
Myślę, że ta tradycja pozostanie już w rodzinie, bo kojarzy nam się z radością i beztroskimi latami tego dużo za szybko mijającego okresu.
Jeśli chodzi o tradycyjnego „zajączka”, to w Niemczech, nie chowa prezentów, tutaj chowa w różnych miejscach kolorowe, czekoladowe jajka, których dzieci szukają w domu, czy w ogrodzie… hmmmm… od początku wydawało mi się to mniej atrakcyjne, wiec zostałam przy naszych śląskich zwyczajach i w takim klimacie wychowywałam też moje dzieci.
W tym cudownym klimacie wspomnień mojego dzieciństwa, życzę
Państwu radosnych i właśnie w takim ciepłym klimacie spędzonych
Świąt Wielkanocnych… i szanujmy tradycje, bo tradycje umacniają
nasze korzenie i wzbogacają nasze życie!
Tradycje nie muszą związane być z wielkimi finansowymi wydatkami…O NE SAME W SOBIE SĄ NIEOPISANYM BOGACTWEM!!
Wesołych Świąt!
Całe moje dzieciństwo spędziłam na Śląsku i chyba tak jak wszystkie dzieci tu wychowujące się, cieszyłam się na „szukanie zajączka” inaczej mówiąc szukanie prezentów od „zajączka” no i oczywiście na Śmigus Dyngus, który w moim dzieciństwie w większości kończył się dla mnie tragicznie!! [śmiech]
Pomijając w tej chwili wszelkie motywy religijne, były to Święta, których jako dzieci wyczekiwało się nie mniej niż Świąt Bożego Narodzenia.
Dla dzieci, każde z tych świąt miało swoje uroki i związane było z ciepłem rodzinnym i ze wspólnie spędzanym czasem.
Pamiętam, że prezentów od „zajączka” szukało się w niedzielę i schowane mogły być w najprzeróżniejszych miejscach. Tym większą frajdę sprawiało znalezienie pięknie zapakowanej niespodzianki (albo i kilku!).
Jeśli chodzi o Śmigus Dyngus – to byłam chyba zawsze największą prowokatorką zwyczaju „lanego poniedziałku” na Śląsku! [śmiech]
Już od niedzieli przypominałam tacie, jakie to następnego dnia mamy święto i co będzie się u nas działo!! [śmiech]
Ostentacyjnie przygotowywałam naczynia wypełnione wodą, które w ostateczności lądowały z rana na mojej jeszcze piżamie! Nasze mieszkanie w tym dniu ZAWSZE było zalane wodą!
Parę razy… pamiętam… kiedy nie przestawałam ciągle na nowo przygotowywać jakichś nowych wodnych niespodzianek w domu moim rodzicom… wylądowałam w wannie – ubrana… tak jak stałam…i polewana byłam tak długo wodą, aż obiecałam, ze na dziś to już koniec i mam już dosyć wody… a śmiechom i piskom na cały dom nie było końca!! To były piękne, ciepłe i niezapomniane chwile, które wspominam z wielkim sentymentem!
Jak pomyślę, ile ta moja biedna Mama miała wtedy ciągle na nowo do sprzątania i wycierania na sucho podłogi!!
Tak, ale co czuła Mama, tego dowiedziałam się już później (historia lubi się powtarzać), kiedy sama zostałam mamą, a miałam córkę i syna, którzy w Śmigus Dyngus mieli te same iskry w oczach, które w dzieciństwie miałam ja! [śmiech]
Myślę, że ta tradycja pozostanie już w rodzinie, bo kojarzy nam się z radością i beztroskimi latami tego dużo za szybko mijającego okresu.
Jeśli chodzi o tradycyjnego „zajączka”, to w Niemczech, nie chowa prezentów, tutaj chowa w różnych miejscach kolorowe, czekoladowe jajka, których dzieci szukają w domu, czy w ogrodzie… hmmmm… od początku wydawało mi się to mniej atrakcyjne, wiec zostałam przy naszych śląskich zwyczajach i w takim klimacie wychowywałam też moje dzieci.
W tym cudownym klimacie wspomnień mojego dzieciństwa, życzę
Państwu radosnych i właśnie w takim ciepłym klimacie spędzonych
Świąt Wielkanocnych… i szanujmy tradycje, bo tradycje umacniają
nasze korzenie i wzbogacają nasze życie!
Tradycje nie muszą związane być z wielkimi finansowymi wydatkami…O NE SAME W SOBIE SĄ NIEOPISANYM BOGACTWEM!!
Wesołych Świąt!