30.07.2021
Niezapomniane wakacje Jacka Swobody
Wakacje… Dla każdego z nas piękny i długo wyczekiwany czas. A jakie wakacje szczególnie zapadły w pamięć Jackowi Swobodzie? Dyrektor Programowy TVS i Prowadzący Szlagierową Listę opowiedział nam nieco na temat swoich niezapomnianych wakacji z czasów dzieciństwa…
Właściwie każde wakacje są niezapomniane. Sięgając do czasów dzieciństwa – od najwcześniejszych dziecięcych lat jeździłem na kolonie… A gdy nie ma w pobliżu Rodziców, to można pozwolić sobie na więcej. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, choć przyznam, że nieraz chłopięca, ułańska fantazja nas ponosiła, a my potem ponosiliśmy konsekwencje tego.
Wszyscy, którzy byli kiedykolwiek na koloniach, doskonale wiedzą, że zabawa zaczynała się już w autobusie. Na pierwszym kilometrze wyciągało się już pomidory, którymi trzy kilometry dalej próbowaliśmy obrzucać wszystko, co dookoła się znajdowało. Oczywiście wszyscy dłubali jajka na twardo – bo to były takie czasy, w których gdy jechało się na kolonie, wszyscy mieli taki sam zestaw podróżny – czyli jajko na twardo, albo dwa jajka na twardo, pomidory, kanapki z żółtym serem, zapakowane w papier śniadaniowy… Więc w autobusie zdążyliśmy się już z kumplami poznać, a rzekłbym nawet, że trochę polubić. Potem następowało dwa tygodnie szaleństwa na ośrodku – wypatrywaliśmy dziewczęta, z którymi potem mogliśmy tańczyć na dyskotekach. Tańczyliśmy wszyscy bardzo słabo, dlatego tańczyliśmy głównie „wolne”… Generalnie po prostu szaleństwo – i tak każde wakacje miałem przyjemność spędzać na koloniach. Co roku jeździł ten sam skład, więc do ósmej klasy szkoły podstawowej mieliśmy taką ekipę, że zawsze było wiadomo kto będzie jechał, kto z kim w jakim pokoju, i kto znajdzie się w top 10 najniegrzeczniejszych. Tym samym schemat był prosty, zabawy mnóstwo… Tak więc te najfajniejsze wakacje, to czas kolonijny z rówieśnikami. Zdecydowanie.
Wszyscy, którzy byli kiedykolwiek na koloniach, doskonale wiedzą, że zabawa zaczynała się już w autobusie. Na pierwszym kilometrze wyciągało się już pomidory, którymi trzy kilometry dalej próbowaliśmy obrzucać wszystko, co dookoła się znajdowało. Oczywiście wszyscy dłubali jajka na twardo – bo to były takie czasy, w których gdy jechało się na kolonie, wszyscy mieli taki sam zestaw podróżny – czyli jajko na twardo, albo dwa jajka na twardo, pomidory, kanapki z żółtym serem, zapakowane w papier śniadaniowy… Więc w autobusie zdążyliśmy się już z kumplami poznać, a rzekłbym nawet, że trochę polubić. Potem następowało dwa tygodnie szaleństwa na ośrodku – wypatrywaliśmy dziewczęta, z którymi potem mogliśmy tańczyć na dyskotekach. Tańczyliśmy wszyscy bardzo słabo, dlatego tańczyliśmy głównie „wolne”… Generalnie po prostu szaleństwo – i tak każde wakacje miałem przyjemność spędzać na koloniach. Co roku jeździł ten sam skład, więc do ósmej klasy szkoły podstawowej mieliśmy taką ekipę, że zawsze było wiadomo kto będzie jechał, kto z kim w jakim pokoju, i kto znajdzie się w top 10 najniegrzeczniejszych. Tym samym schemat był prosty, zabawy mnóstwo… Tak więc te najfajniejsze wakacje, to czas kolonijny z rówieśnikami. Zdecydowanie.