Tim Fabian o swych niezapomnianych wakacjach

Jeśli chodzi o wakacje – chyba ostatnie (ubiegłoroczne) wakacje były moimi najlepszymi. Byłem w Stanach Zjednoczonych – a dokładniej w Los Angeles i w samym Hollywood, gdzie też nakręciłem mój teledysk. Lubię Los Angeles, lubię Hollywood, te klimaty bardzo mi odpowiadają. Bardzo podobał mi się też dalszy ciąg mojej podróży – na Wyspę Bora Bora i na Tahiti, gdzie spędziłem półtora tygodnia. Piękne obrazy, widoki – jak z bajki, jak z katalogu: piękne białe plaże, czysty piasek… Tam sporo odpocząłem, nagrałem też trochę materiałów do teledysku, by podzielić się tym pięknem z innymi. To przede wszystkim czas, którego nigdy nie zapomnę. To właśnie ten odpoczynek, słońce, plaże – pogoda była idealna (ani za ciepło, ani za zimno)… do kompletu mało ludzi – miałem szczęście, gdyż prawie nie było turystów, dzięki czemu można było rzeczywiście odpocząć. Ponadto można tam było jeść i pić rzeczy, które znamy raczej tylko z filmów i z telewizji. Mam na myśli choćby picie z kokosa, picie mleka kokosowego, drinki i jedzenie z grilla. To był bardzo fajny urlop – pierwszy raz tak daleko wybrałem się na wakacje. Lot na Bora Bora trwał 20 godzin – przez Los Angeles. Przyznam, że podróż była troszkę męcząca, ale właściwie jeszcze powiększało to frajdę, że tam się dojedzie… Tak więc już sama podróż tam dawała poczucie, że jedzie się na koniec świata – to rzeczywiście zupełnie inna część świata – ludzie, kultura i wszystko.
Na miejscu robiłem wycieczki, pływałem z rekinami, co było dosyć odważne. Oczywiście nic mi nie zrobiły, ale gdy się to widziało, to aż ciarki przechodziły. Odważyłem się i przyznam, że to kolejna rzecz nie do zapomnienia. Takiego czegoś na co dzień się nie robi, ale właśnie w takich krajach i okolicznościach. To z pewnością bardzo ciekawe doświadczenie, choć również troszkę stresujące. Z drugiej strony to super przeżycie, którego nigdy nie zapomnę. Bora Bora i Tahiti, to dwie zupełnie różne wyspy, ale obie zupełnie jak z katalogów. Oczywiście to nie tylko piękne krajobrazy, ale też wspaniałe hotele (zarówno na wyspach, jak też w Los Angeles). Nie wspomniałem też o niezwykłych wodospadach na Bora Bora i Tahiti – piękne, wielkie, można było pod nimi również pływać. Warto o nich wspomnieć. To niezwykłe widoki.
Z pewnością nie tak szybko powtórzę tę podróż, to było moje marzenie, które spełniłem pod koniec ubiegłego roku. Taki urlop, którego nie mamy na co dzień, zarazem najpiękniejszy jaki do tej pory miałem. Długo, długo go nie zapomnę, bo to nie jest coś, co robi się co roku.