28.08.2024
Wakacyjne wspomnienia Kasi Lorenc
Wakacje to naprawdę wyjątkowy i niezapomniany czas. O swoich niezapomnianych wakacjach z czasów dzieciństwa, jak też recepcie na udany wyjazd wakacyjny w dorosłości opowiedziała Śląskim przebojom Kasia Lorenc.

Wakacje… – zastanawia się Artystka… Moje dzieciństwo to była praca, bo mimo, że mieszkałam w bloku, mój Tata był ze wsi i bardzo dbał o to, abyśmy mieli wszystko swoje. A więc mieliśmy duże gospodarstwo – to znaczy nie pod względem gabarytów, ale mieliśmy w nim dużo zwierząt, więc pracy przy nich nie brakowało. Moje koleżanki jeździły więc na kolonie, obozy, wczasy z rodzicami, a ja musiałam siedzieć w gospodarstwie… – wspomina Artystka.
Raz pojechałam na kolonie do Gdańska-Oliwy, to już po dwóch dniach wysłałam Rodzicom list, że mają po mnie przyjechać! – śmieje się Artystka – Później jakoś się rozkręciłam i byłam raz w życiu na tych koloniach, później już wiedziałam, że było na nich fajnie, ale jednak zorganizowany czas, to nie była dla mnie zabawa, nie chciałam więc już jeździć na kolonie. – dodaje Kasia Lorenc
Jeśli chodzi o mój ulubiony wyjazd, wczasy… myślę, że to były (i są) Mazury. Do tej pory, gdy nam się zdarza, chętnie tam jeździmy (odkąd mieszkamy z Mamą, to raczej nierealne). – opowiada Artystka – Nawet w tym roku cała nasza Ekipa jest na Mazurach, na takiej polance, na której spotykaliśmy się od chyba 30 lat, ja dołączyłam do nich później… Tak więc chyba najbardziej lubię Mazury – jeziora, choć niekoniecznie muszę na nich pływać (choć czasami się zdarzało pływać jakąś łódką). Po prostu lubię posiedzieć sobie nad jeziorkiem, wstać o 3-4 rano i pójść na ryby, kiedy wszyscy jeszcze śpią… – opowiada z zapałem Kasia Lorenc – Każdy miał swój kemping lub namiot – ja zazwyczaj namiot, ale umawialiśmy się, że o tej porze się potykamy, kto chciał, to przyszedł… Czyli wakacje niby zorganizowane, a jednak niezorganizowane – po prostu totalna wolność, z dala od miasta, cisza, spokój, woda, piękne widoki oraz oczywiście fajni ludzie wokół. – podsumowuje Artystka.
Raz pojechałam na kolonie do Gdańska-Oliwy, to już po dwóch dniach wysłałam Rodzicom list, że mają po mnie przyjechać! – śmieje się Artystka – Później jakoś się rozkręciłam i byłam raz w życiu na tych koloniach, później już wiedziałam, że było na nich fajnie, ale jednak zorganizowany czas, to nie była dla mnie zabawa, nie chciałam więc już jeździć na kolonie. – dodaje Kasia Lorenc
Jeśli chodzi o mój ulubiony wyjazd, wczasy… myślę, że to były (i są) Mazury. Do tej pory, gdy nam się zdarza, chętnie tam jeździmy (odkąd mieszkamy z Mamą, to raczej nierealne). – opowiada Artystka – Nawet w tym roku cała nasza Ekipa jest na Mazurach, na takiej polance, na której spotykaliśmy się od chyba 30 lat, ja dołączyłam do nich później… Tak więc chyba najbardziej lubię Mazury – jeziora, choć niekoniecznie muszę na nich pływać (choć czasami się zdarzało pływać jakąś łódką). Po prostu lubię posiedzieć sobie nad jeziorkiem, wstać o 3-4 rano i pójść na ryby, kiedy wszyscy jeszcze śpią… – opowiada z zapałem Kasia Lorenc – Każdy miał swój kemping lub namiot – ja zazwyczaj namiot, ale umawialiśmy się, że o tej porze się potykamy, kto chciał, to przyszedł… Czyli wakacje niby zorganizowane, a jednak niezorganizowane – po prostu totalna wolność, z dala od miasta, cisza, spokój, woda, piękne widoki oraz oczywiście fajni ludzie wokół. – podsumowuje Artystka.