Bernadeta Kowalska - wywiad cz.4

B.: Tak, co roku na Święta Bożego Narodzenia. Dodam, marzy nam się program wiosenny, właściwie wielkanocny, bo już taki tworzyliśmy kiedyś na żywo na konkretne zamówienie. Spotkanie z Zającem, z zbieraniem jajek, w tym roku się to nie stanie. Jeśli wszystko będzie dobrze, jak Bóg pozwoli, na pewno taki program z dziećmi zrealizujemy. Zwłaszcza z Zespołem, z którym bardzo dużo współpracujemy – Wesoła Biesiada, która ma zaplecze do programów dla najmłodszych, gdyż na co dzień pracują z dziećmi. Adam i Karol są więc jak najbardziej autentyczni i kompetentni, by to robić.

B.: Myślę, że tak. Już nawet z Jurkiem rozmawiamy. Jak sama zauważyłaś, to już trzy lata. Choć z drugiej strony nie ukrywam, że nam jest mało – autentycznie jeszcze nie słyszeliśmy, by cała płyta była zagrana w naszych mediach. Oczywiście to nie dotyczy tylko naszego Zespołu, Artyści często o tym mówią, że wybierane są czołowe piosenki, one ciągle są na tapecie. Często potem, gdy gdzieś wykonamy daną piosenkę na koncercie, pada z Widowni pytanie, „na której to jest płycie?”… Wiadomo, przebieg popularności każdej piosenki kształtują media, zwłaszcza radia. Gdy już jest teledysk, sprawa jest całkiem prosta. Chodzi jednak głównie o radia. Niestety na ogół w mediach jest tylko mały wycinek – 1-2-3 utwory, a reszta płyty nie widzi światła dziennego.

B.: Kiedyś wspomniałam na wywiadzie u Sebastiana Mierzwy w Liście Śląskich Szlagierów, że piosenek zapomnianych, nie wygranych jest bardzo dużo, a wiele z nich jest pięknych. Gdy gdzieś je wykonujemy, jest zdziwienie, Publiczność myśli, że dany utwór jest nowy, ale też słyszymy, że to ładna piosenka. W związku z tym mamy pomysł na utwór, który był na wcześniejszych płytach, chcielibyśmy stworzyć do niego teledysk – to piosenka Nowy dzień. Utwór jest w trochę countrowym rytmie, ale też z bardzo dobrym, pozytywnym tekstem. Marzy mi się teledysk, mam już na niego pomysł. Wyobrażam sobie, że odbywa się to w górach, ktoś otwiera okno, słońce wstaje… Może się uda się go zrealizować już niedługo. Będziemy pracować nad tym.

B.: Dzieję bardzo.

B.: Powiem, że narobiłam już trochę smaku na te placki. Ostatnio na prywatnej imprezie i Pani Jubilatka podeszła do mnie i zapytała „Pani Bernadeto, gdzie Pani ma w końcu tą swoją plackarnię?”. Cały czas mam nadzieję, na moją plackarnię. Jestem pełna nadziei i optymizmu, że się to spełni. Niedawno byłam zaproszona do wywiadu, odbywał się w pięknym miejscu w samym Chorzowie Batorym. To był rodzinny zajazd – duży dom, z domu zrobiony zajazd, piękna stylizacja meblowa. Stwierdziłam, że takie coś by mi się podobało. Tak więc trzymam kciuki, by mi się udało. A kto lubi placki, niech też trzyma.

B.: Rzeczywiście mam sporo zwierzaków, ale jak już powiedziałam, teraz troszeczkę przejęła to nasza młodzież, czyli głównie moi Synowie się nimi zajmują. Moje gospodarstwo jest dosyć duże. Jako ciekawostkę dodam, że zawsze bardzo mocno reklamuję nasze ziemniaki, z uwagi na to, że bardzo ekologicznie rosną, o co dbamy; a że są dobre, mogą powiedzieć wszyscy, którzy je jedli. Zawsze się śmieję, bo często pada pytanie, jaka to odmiana, na co odpowiadam, że w tym roku mamy jaśmin (tak jest autentycznie). Tym udaje mi się też zdziwić publiczność na koncertach, jeżeli o tym mówię. Teraz mamy wiosnę, w gospodarstwie dużo pracy – zasiewy wiosenne, no i oczywiście cały czas obrządek. Dzięki Bogu Dzieciaki są już dorosłe, ja już jestem na boku tych wszystkich prac, choć administracyjnie cały czas nadzoruję i pilnuję całości.

B.: Również dziękuję.