07.11.2019
Jolanta i Jacek Kierok - wywiad cz.2
Rozmawiam dziś z jednym z najpopularniejszych Duetów Śląskiej Sceny Muzycznej – bardzo lubianym Małżeństwem, czyli z Jolantą i Jackiem Kierok.
Tym razem Jola i Jacek opowiedzieli o swoich ulubionych piosenkach z własnego repertuaru, o swoim najnowszym teledysku, ale też o początkach przygody z muzyką (o samych początkach) – innymi słowy dowiemy się co Jacek podśpiewywał w przedszkolu…
Tym razem Jola i Jacek opowiedzieli o swoich ulubionych piosenkach z własnego repertuaru, o swoim najnowszym teledysku, ale też o początkach przygody z muzyką (o samych początkach) – innymi słowy dowiemy się co Jacek podśpiewywał w przedszkolu…
Jolanta i Jacek Kierok
- Jaki jest Wasz ulubiony utwór z Waszego repertuaru?
Jola: Z naszej ostatniej płyty – piosenka w fajnym, szybkim tempie i klimacie – Powtarzaj mi co dnia.
Jacek: Tak – Powtarzaj mi co dnia. Ale dwa lata wcześniej ukazała się płyta w klimacie chorwackim; znalazł się na niej pierwszy utwór, który ciągnie tę płytę – Kocham Ciebie, kocham morze. Według mnie dajemy czadu w tym utworze. [śmiech] Mnie ta piosenka ujęła – jest fajnie zrobiona, w fajnym klimacie. Przeważnie tym utworem zaczynamy koncerty. A jeśli chodzi o najnowszą płytę, tak jak Żona powiedziała – Powtarzaj mi co dnia.
Jola: To bardzo fajny, sentymentalny utwór.
Jacek: Tak – Powtarzaj mi co dnia. Ale dwa lata wcześniej ukazała się płyta w klimacie chorwackim; znalazł się na niej pierwszy utwór, który ciągnie tę płytę – Kocham Ciebie, kocham morze. Według mnie dajemy czadu w tym utworze. [śmiech] Mnie ta piosenka ujęła – jest fajnie zrobiona, w fajnym klimacie. Przeważnie tym utworem zaczynamy koncerty. A jeśli chodzi o najnowszą płytę, tak jak Żona powiedziała – Powtarzaj mi co dnia.
Jola: To bardzo fajny, sentymentalny utwór.
- Niedawno ukazał się kolejny teledysk. Chyba też do utworu z najnowszej płyty?
Jacek: Tak. Do piosenki, o której rozmawialiśmy – Powtarzaj mi co dnia. Teledysk powstał w tych samych rejonach. Będzie znów malowniczo, kolorowo i wysoko.
Jola: [śmiech] Bardzo wysoko, bardzo – bo było to kręcone w górach. Przy tej okazji chcemy pozdrowić bardzo serdecznie Arka Wieczorka, który pomógł nam przy realizacji teledysków. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że tak pięknie wyszedł ten teledysk. Pełen profesjonalizm.
Pomógł nam i to bardzo. Pomogli nam też Górole – rodowici Górole – którzy zapewnili nam to, co było trzeba. Jak Państwo zobaczą w teledysku – udostępnili lokal, wskazali tereny, miejsca, gdzie można zrobić ładne ujęcia. To takie szczególiki, ale cieszą i są bardzo ważne.
Jola: [śmiech] Bardzo wysoko, bardzo – bo było to kręcone w górach. Przy tej okazji chcemy pozdrowić bardzo serdecznie Arka Wieczorka, który pomógł nam przy realizacji teledysków. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że tak pięknie wyszedł ten teledysk. Pełen profesjonalizm.
Pomógł nam i to bardzo. Pomogli nam też Górole – rodowici Górole – którzy zapewnili nam to, co było trzeba. Jak Państwo zobaczą w teledysku – udostępnili lokal, wskazali tereny, miejsca, gdzie można zrobić ładne ujęcia. To takie szczególiki, ale cieszą i są bardzo ważne.
- Jak w ogóle zaczęła się Wasza przygoda z muzyką?
Jola: Może powiem pierwsza… Moje początki – chodziłam do scholi, później był chór. Z biegiem czasu Mąż mnie zmobilizował, by zacząć śpiewać.
Jacek: U mnie zaczęło się w przedszkolu. Już od przedszkola zaczynałem śpiewać – gdy dali mi jakiś bębenek, dwa werble, śpiewałem sobie Proboszcz Zuk szedł sobie ulicami, grał za dwóch, w swój bęben walił pałeczkami… Później była szkoła podstawowa – tam nie było akademii, gdzie bym nie musiał wystąpić. W szkole licealnej to samo – był taki słynny utwór Trzynastego maja w piątek urodziła pięć kaczątek, czyli hit Zespołu Wawele. Ja to śpiewałem na akademiach, później miałem ksywę „Kacarawa”, bo tak to leciało w refrenie.
Jola: Ale wracając jeszcze do przedszkola, gdy miałeś 4 latka śpiewałeś podobno Walentynę… [śmiech]
Jacek: [śmiech] No tak – Tata uzdolniony muzycznie, grał na akordeonie, na gitarze, na cytrze, tak więc, gdy miałem 4 lata faktycznie śpiewałem Walentyna. A jeszcze nie umiałem dobrze mówić, więc śpiewałem „kiaty dla Glagarina”, ale śpiewałem. Może nawet miałem 3 lata. Później reprezentowałem Zespół Agape przy Parafii Najświętszej Trójcy w Piekarach Śląskich. Braliśmy udział we wszelkiego rodzaju koncertach typu sacrosongi i festiwale piosenki religijnej. Stworzył się nurt piosenki religijnej, z którą do dzisiaj jestem kojarzony. Jako jedyny na Śląsku jestem w posiadaniu 5 płyt o tematyce pieśni, piosenek religijnych, oprócz tego jest 6 płyt z tzw. muzyką szlagierową. To łącznie kilkanaście płyt. Tak, że jestem zadowolony z tego.
Jacek: U mnie zaczęło się w przedszkolu. Już od przedszkola zaczynałem śpiewać – gdy dali mi jakiś bębenek, dwa werble, śpiewałem sobie Proboszcz Zuk szedł sobie ulicami, grał za dwóch, w swój bęben walił pałeczkami… Później była szkoła podstawowa – tam nie było akademii, gdzie bym nie musiał wystąpić. W szkole licealnej to samo – był taki słynny utwór Trzynastego maja w piątek urodziła pięć kaczątek, czyli hit Zespołu Wawele. Ja to śpiewałem na akademiach, później miałem ksywę „Kacarawa”, bo tak to leciało w refrenie.
Jola: Ale wracając jeszcze do przedszkola, gdy miałeś 4 latka śpiewałeś podobno Walentynę… [śmiech]
Jacek: [śmiech] No tak – Tata uzdolniony muzycznie, grał na akordeonie, na gitarze, na cytrze, tak więc, gdy miałem 4 lata faktycznie śpiewałem Walentyna. A jeszcze nie umiałem dobrze mówić, więc śpiewałem „kiaty dla Glagarina”, ale śpiewałem. Może nawet miałem 3 lata. Później reprezentowałem Zespół Agape przy Parafii Najświętszej Trójcy w Piekarach Śląskich. Braliśmy udział we wszelkiego rodzaju koncertach typu sacrosongi i festiwale piosenki religijnej. Stworzył się nurt piosenki religijnej, z którą do dzisiaj jestem kojarzony. Jako jedyny na Śląsku jestem w posiadaniu 5 płyt o tematyce pieśni, piosenek religijnych, oprócz tego jest 6 płyt z tzw. muzyką szlagierową. To łącznie kilkanaście płyt. Tak, że jestem zadowolony z tego.
- Rozumiem, że w dalszej perspektywie jest szansa na jakąś płytę religijną?
Jacek: Ostatnia płyta powstała w związku z wielkim wydarzeniem, jakim była kanonizacja Ojca Świętego. Tak więc to była ostatnia płyta. Natomiast jeśli chodzi o religijną, pięć płyt to dosyć dużo, choć nie mówię nie. Tak więc może za rok czy za dwa – zobaczymy. Przedostatnia płyta była z kolędami. Współpracowałem przez ponad 20 lat z Wydawnictwem Muzycznym Accord, ale nie lubię wydawać płyt na akord. [śmiech]
c.d.n.
c.d.n.