11.06.2020
Mirosław Jędrowski - wywiad cz.2
Rozmawiam dziś z jednym z najpopularniejszych Artystów Śląskiej Estrady, obecnym na Scenie od ponad 25-lat, mającym na koncie niezliczone przeboje oraz wiele świetnych płyt – Mirosław Jędrowski.
Tym razem Mirek Jędrowski i Jola Krawczyk z Zespołu Mirka opowiedzieli nam nieco o zabawnych sytuacjach związanych z koncertami, występach w Duetach, jak też o niepowtarzalnych babskich combrach.
Tym razem Mirek Jędrowski i Jola Krawczyk z Zespołu Mirka opowiedzieli nam nieco o zabawnych sytuacjach związanych z koncertami, występach w Duetach, jak też o niepowtarzalnych babskich combrach.
Mirosław Jędrowski
- Z pewnością przy okazji koncertów zdarza się Wam wiele zabawnych i nietypowych sytuacji… Czy przypominacie sobie taką?
M.: Z pewnością takich sytuacji było mnóstwo, choć na szybko trudno sobie przypomnieć...
Jakiś czas temu przyjeżdżamy na imprezę, rozkładamy swoje rzeczy, witają nas, organizator podaje nam obiad, wszystko zjedliśmy. W tym czasie przyjeżdża jakaś inna kapela – na tę samą imprezę (chodziło o biesiadę). W końcu organizatorka podeszła do nas z informacją, że my tu jednak nie gramy – „zaszło jakieś nieporozumienie, tu gra taka kapela” [śmiech], na co odpowiedziałem, że myślałem, iż gramy tutaj. Organizatorka stwierdziła, że myślała, że to my jesteśmy tym zespołem… [śmiech]. Tak więc zjedliśmy im obiad, a my mieliśmy grać o 300 metrów dalej, w innej sali. Tam przyjechaliśmy, serdecznie nas przywitali i od razu zapytali, czy zjemy obiad… [śmiech]. Odpowiedziałem, że my nie zjemy, ale znamy taką kapelę, która nie jadła dzisiaj obiadu.
J.: Inna zabawna sytuacja – gdy przed występem mieliśmy nocować na zamku, chyba występowaliśmy tam z Kabaretem Elita. Nikt nie chciał tam spać przed północą, bo podobno straszy tam biała dama. Po przybyciu na miejsce ktoś zapytał żartem właściciela, czy w zamku jest jakiś duch, a właściciel stwierdził, że nas zaskoczy, ale rzeczywiście jest na zamku zjawa – biała dama, ale taka, która straszy wyłącznie mężczyzn, którzy zdradzili swoją żonę. Większość panów nie miała odwagi pójść spać, część była blada jak ściana. Nam też nie udało się wyspać, bo potwornie gryzły tam komary – pomieszczenia były potwornie wysokie, więc nie było szansy zabić komarów. Najgorsze, że następnego dnia mieliśmy pod zamkiem występ, a byliśmy totalnie niewyspani.
Jakiś czas temu przyjeżdżamy na imprezę, rozkładamy swoje rzeczy, witają nas, organizator podaje nam obiad, wszystko zjedliśmy. W tym czasie przyjeżdża jakaś inna kapela – na tę samą imprezę (chodziło o biesiadę). W końcu organizatorka podeszła do nas z informacją, że my tu jednak nie gramy – „zaszło jakieś nieporozumienie, tu gra taka kapela” [śmiech], na co odpowiedziałem, że myślałem, iż gramy tutaj. Organizatorka stwierdziła, że myślała, że to my jesteśmy tym zespołem… [śmiech]. Tak więc zjedliśmy im obiad, a my mieliśmy grać o 300 metrów dalej, w innej sali. Tam przyjechaliśmy, serdecznie nas przywitali i od razu zapytali, czy zjemy obiad… [śmiech]. Odpowiedziałem, że my nie zjemy, ale znamy taką kapelę, która nie jadła dzisiaj obiadu.
J.: Inna zabawna sytuacja – gdy przed występem mieliśmy nocować na zamku, chyba występowaliśmy tam z Kabaretem Elita. Nikt nie chciał tam spać przed północą, bo podobno straszy tam biała dama. Po przybyciu na miejsce ktoś zapytał żartem właściciela, czy w zamku jest jakiś duch, a właściciel stwierdził, że nas zaskoczy, ale rzeczywiście jest na zamku zjawa – biała dama, ale taka, która straszy wyłącznie mężczyzn, którzy zdradzili swoją żonę. Większość panów nie miała odwagi pójść spać, część była blada jak ściana. Nam też nie udało się wyspać, bo potwornie gryzły tam komary – pomieszczenia były potwornie wysokie, więc nie było szansy zabić komarów. Najgorsze, że następnego dnia mieliśmy pod zamkiem występ, a byliśmy totalnie niewyspani.
- Biesiadella Band, Duety z Ewą Kapałą… Czy planujesz może jeszcze jakieś inne duety?
M.: Ostatnio nasunęły się takie propozycje. Pierwsza to duet z Michaliną Starostą, która była Gościem na moim jubileuszu. Druga Artystka to Gabi Gold. W obu przypadkach prowadzone są dosyć ciepłe rozmowy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Najpierw trzeba mieć piosenkę. Wiadomo, że duet kojarzy się głównie z piosenką wolną, delikatną… Zobaczymy. Z Ewą z pewnością będą powstawały kolejne piosenki – to już taki standard.
- Co roku organizujesz kilkanaście Babskich Combrów, które wyprzedają się błyskawicznie… Jaka jest recepta na tak udane imprezy?
M.: Przede wszystkim solidność – solidne podejście do pracy oraz szacunek do Widza, do Fanów, którzy przychodzą na tę imprezę. Jeśli w domu np. prosisz kogoś na urodziny i jednego roku podajesz szałot i francki do tego, nie możesz na drugi rok powiedzieć „zaś przydą, więc zrobia francki i szałot”. Trzeba zrobić coś innego, by się cieszyli, smakowali, by impreza była troszeczkę inna. Dlatego też robimy tematy comrowe, do których dokładamy materiał muzyczny.
- W tym roku postawiliście na tematykę sportową, w ubiegłym roku jednak temat imprez był intrygujący i dosyć mroczny… Jak czułeś się w roli wampira?
M.: Wampirem życiowym na szczęście nie jestem. Na szczęście Panie odebrały to humorystycznie, ale temat rzeczywiście był taki, że niektórych mógł przestraszyć.
- Rzeczywiście – niedawno oglądałam Walc straszny i wygląda dosyć upiornie…
M.: Tak, ale to wszystko podbija wartość artysty. Pokazujemy coś innego. Szkoda, że ze wszystkich combrów nie robiliśmy jakiś clipów. Tak to właśnie wygląda, że co roku wybieramy temat – w kolejnym roku znów było bardzo wesoło, gdyż tematem była olimpiada.
c.d.n.
c.d.n.