08.08.2019
Zespół Bez Nazwy - wywiad cz.2
Rozmawiam dziś z Członkami świetnego i bardzo sympatycznego Zespołu, obecnego od wielu lat na naszej Scenie – czyli Grupy Bez Nazwy.
Tym razem Mateusz, Sylwia i Adrian opowiedzieli nieco o historii Zespołu, początkach swojej przygody z muzyką, jak też o źródłach inspiracji w swej twórczości…
Tym razem Mateusz, Sylwia i Adrian opowiedzieli nieco o historii Zespołu, początkach swojej przygody z muzyką, jak też o źródłach inspiracji w swej twórczości…
Zespół Bez Nazwy
- O ile dobrze pamiętam, historia Waszego Zespołu jest nieco dłuższa – Adrianie, Mateuszu – chyba znacie się już ze szkoły?
M.: Dinozaury tak długo nawet nie żyją. [śmiech] Niejedno małżeństwo nie przetrwało tyle, co nasza przyjaźń z Adrianem. [śmiech] W tym roku [przerwa na liczenie] minęło 27 lat naszej znajomości.
A.: Za trzy lata zrobimy sobie benefis naszej znajomości…
S.: Oj – to ile lat wtedy miałam?...
A.: Za trzy lata zrobimy sobie benefis naszej znajomości…
S.: Oj – to ile lat wtedy miałam?...
- Jak zaczęła się generalnie Wasza przygoda z muzyką?
M.: Cała moja Rodzina jest muzyczna. Moja Mama grała i śpiewała. Jest obecnie na muzycznej emeryturze, ale udziela się artystycznie w inny sposób – bo jest reżyserem teatralnym. Mój Ojciec pogrywa do dzisiaj. Mój Brat przez całe lata śpiewał muzykę szantową a capella, więc też jest związany z muzyką. Jest też związany ze szlagierami – razem zaczynaliśmy w szlagierach od współpracy z Panem Marianem Makulą, to śląskie klimaty… Wracając do moich początków – spotkaliśmy się z Adrianem w wieku 7-8 lat i zasiedliśmy w jednej ławce w szkole muzycznej. Adi w klasie pianina, ja w klasie skrzypiec. Mieliśmy razem rytmikę, na której się poznaliśmy. Po pół roku Adrian przeprowadził się na osiedle, na którym mieszkałem i chodziliśmy razem do podstawówki, potem do liceum… I nie chce odejść.
A.: Całe życie z wariatem… [śmiech]
M.: Jak się przyssał, tak zostało. [śmiech]
A.: Całe życie z wariatem… [śmiech]
M.: Jak się przyssał, tak zostało. [śmiech]
- Adrianie – a jak zaczęło się u Ciebie?
A.: U mnie zaczęło się na etapie przedszkolnym. Mój Ojciec grał, Dziadek grał, Mama nie grała, Babcia nie grała… Tak więc z muzyką związany jestem od najmłodszych lat, po dziś dzień.
- Sylwio, jakie były Twoje początki?
S.: Niech pomyślę – gdy miałam około 6 lat mój Tata wziął gitarę i powiedział: „nauczę Cię grać”. [śmiech] Ale, że jakoś opornie mi szło, to stwierdzili, że zapiszą mnie na jakieś lekcje. Na początku były to lekcje tańca. Później sama stwierdziłam, że może zacznę śpiewać. Jak to moja Mama zawsze mówi, zaczęłam „wyć” w domu, Rodzice zapisali mnie więc na lekcje wokalne. W wieku 18.-19. lat poznałam Mateusza, dołączyłam do Zespołu i jakoś to się kręci od tego momentu.
A.: Dlatego udzielasz tego wycia innym Artystom.
S.: No tak. [śmiech] Moja Mama tak twierdzi.
A.: Dlatego udzielasz tego wycia innym Artystom.
S.: No tak. [śmiech] Moja Mama tak twierdzi.
- Skąd czerpiecie pomysły na teksty i muzykę?
M.: Teksty przynosi nam życie. Coś się dzieje, przydarza się coś takiego, co czasami zmusza nas, by przelać to na papier. Ostatnio posilamy się nawet innymi ludźmi, którzy znają się na pisaniu dużo lepiej niż my i dajemy im tworzyć teksty. Natomiast muzyka… Muzyka chyba każdemu z nas gra w sercu. Czasami jest tak, że pod wpływem słuchania jakiejś muzyki na co dzień, gdzieś coś nam wpada i tworzą się utwory, albo po prostu dopada nas konkretny nastrój, który nakłania nas do tworzenia określonej melodii. Czyli życie…
C.D.N.
C.D.N.