Zespół Kamraty - wywiad cz.2

R.: Z życia. Mam jeden problem niemal od początku kariery Zespołu Kamraty – zawsze piszę teksty dla Dziewczyn. [śmiech] Najpierw była Tereska, obecnie Agnieszka. Od początku więc musiałem się trochę gimnastykować. Zdecydowanie łatwiej pisałoby mi się dla faceta. Ale już się przyzwyczaiłem i myślę, że daję radę. Myślę, że jakoś to wychodzi.

R.: W dzieciństwie? Właściwie tak. Uczyli mnie gry na akordeonie. Było to ciężkie, ale jakoś organista dawał radę. Starałem się. Właściwie od tego się zaczęło. Potem były lata młodzieńcze, nauka gry na gitarze. Później jakoś to się potoczyło… Przyszła moda na śląskie granie, założyłem pierwszą kapelę – moją wcześniejszą – B.A.R. Nieco później jakoś się tak ułożyło, że zdecydowałem się na kolejny twór. W ten sposób powstały Kamraty. I z Kamratami jedziemy do dzisiaj. Jest OK.
A.J.: Zaczynałam od szkoły muzycznej – od skrzypiec, ale to nie trwało długo, jeszcze za dziecka. Potem śpiewałam w chórze. Gdy kończyłam szkołę średnią, śpiewałam w Zespole weselnym Sekret, z którym grałam 7 lat. Niedługo później udało mi się wdrożyć do Kamratów. Był też projekt Śląskie Lejdis – w którym byłam ja, Sylwia Grzywa z De Silvers oraz Monika – ale nie wiem, jak potoczyły się Jej muzyczne losy.
A.S.: Jeśli chodzi o początki przygody z muzyką – rzeczywiście zaczęło się już w dzieciństwie. Związane to było z moim pójściem do szkoły muzycznej i ukierunkowane było na instrument dęty – klarnet. Moja edukacja trwała właściwie przez następnych 10 lat – I-wszy i II-stopień szkoły muzycznej w Chorzowie na klarnecie. Potem był wybór związany ze studiami. Najpierw zdecydowanie po tych 10 latach muzykę chciałam odrzucić – poszłam więc na studia matematyki. Matematyka jednak nie była na tyle pasjonująca, jak muzyka. Później zdecydowałam się jednak na Akademię Muzyczną w Katowicach, gdzie ukończyłam studia na Wydziale Edukacji Muzycznej + Teoria Muzyki. Tak więc w kontekście zawodu jestem wykwalifikowanym muzykiem. Jeśli chodzi o czasy współczesne, oprócz Zespołu Kamraty i muzyki śląskiej, jestem również nauczycielem muzyki w liceum i gimnazjum, troszeczkę też w szkole podstawowej. Tak więc, jeśli chodzi o zamiłowania, to w dalszym ciągu nadal na pierwszym miejscu jest muzyka. Można powiedzieć, że króluje.

A.J.: Zaczyna się powolutku dziać. Mamy nagrane już kilka piosenek dla Zespołu AGGA – bo o tym projekcie mówimy. Jesteśmy z Agnieszką wokalistkami, teksty pisał Rysiek. Mogę je polecić – bardzo fajnie to ujął, oddając rytm piosenek ABBY. Przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu wyszło to bardzo fajnie. Zobaczymy, jaki będzie odbiór na zewnątrz. Mam nadzieję, że już niebawem będziemy mieli okazję pokazać się, tak by Widzowie i Słuchacze mieli okazję zobaczyć jak Zespół się prezentuje. Na razie można posłuchać w Internecie pierwszej naszej piosenki pod tytułem Ta Mamyja.
R.: Szukamy czegoś nowego. Nazwa Zespołu AGGA wiąże się z imionami Wokalistek (Agnieszka i Agnieszka). Jest to fascynacja muzyką ABBY, do której dorobiliśmy teksty – to już moja działka. Teksty są po śląsku – trochę prześmiewne, na tej zasadzie, jak kiedyś Szlagier Maszyna. Po śląsku najfajniej śpiewa się z dowcipem. Przygotowaliśmy program około godzinny – zobaczymy jak się przyjmie na rynku. Myślę, że w tym sezonie zaistniejemy. Na razie ćwiczymy i pracujemy nad całością. Dziewczyny ćwiczą choreografię – bo wiadomo, że w ABBIE faceci też głównie tylko grali.