05.04.2024
Reforma edukacji z perspektywy małego ucznia
Po krótkiej przerwie, powracamy do kwestii sławetnej reformy edukacji… Może teraz spójrzmy na wspomniane zagadnienie prac domowych z perspektywy dziecka. To znaczy perspektywy oraz samej psychiki.
Dzieci rozpoczynające szkolną edukację, często – na ogół przez relatywnie krótki czas – wręcz cieszą się z nowej roli społecznej, czyli z bycia uczniem. Co ciekawe, nawet odrabianie zadań domowych nie jest wtedy problemem, a raczej problemem do dumy – dzieci czują się dzięki tym obowiązkom bardziej „dorosłe”. Oczywiście u 90% to nastawienie mija po kilku tygodniach lub miesiącach, niemniej to najlepszy moment do wyrobienia pierwszych nawyków, związanych z pracą i nauką w domu, która choć może przyjmowana już z mniejszym entuzjazmem staje się czymś normalnym.
Zadania zadawane w klasach początkowych na ogół – przynajmniej z punktu widzenia dorosłego – raczej nie są mega skomplikowane – początkowo wiążą się głównie z nauką pisania liter (litery, słowa, różne szlaczki – ćwiczenie sprawności ruchów pisarskich ręki), układanie zdań z określonymi wyrazami, jakieś zadania do wypełnianie w zeszycie ćwiczeń (typu uzupełnianie luk w tekście), no i oczywiście sama nauka czytania – na ogół po prostu nauczenie się „pięknego” czytania jakiegoś tekstu z podręcznika. To przecież nauka pisania, czytania i ortografii – niestety tak się składa, że oparta na żmudnych ćwiczeniach. Analogicznie w przypadku matematyki – to początkowo nauka pisania cyferek, znaków, później najprostszych działań. Oczywiście sama jeszcze pamiętam z dzieciństwa, że np. początkowo nie lubiłam zadań z treścią… Dlaczego? Bo trzeba było po zakończeniu obliczeń napisać 4-5 słów odpowiedzi (bo akurat samo rozwiązywanie zadania mi się podobało). Inne edukacje – typu środowiskowa, plastyczna, muzyczna, techniczna, to już bardzo epizodyczne zadania domowe – w przypadku pierwszej, przeważnie uzupełnianie prostych zadań w zeszytach ćwiczeń (lub raz do roku próba hodowania fasolki), w przypadku pozostałych raczej dokończenie czegoś z lekcji, z muzyki może czasami ćwiczenie pisania nut, czy nauka tekstu piosenki… Oczywiście dochodzi jeszcze język obcy, ewentualnie religia. Nazbiera się tego trochę, niemniej jeszcze nie są to ilości powodujące ślęczenie nad nauką od rana do nocy łącznie z weekendami. Z drugiej strony, treści wprowadzane w klasach początkowych, to raczej nie wiedza, z którą się siada i analizuje notatki w domu, przygotowując się na kolejny dzień. Na tym etapie dzieci po prostu uczą się przez działalność praktyczną – ćwicząc pisanie, a nawet przepisując krótkie frazy tekstu. Jest też troszkę nauki na pamięć – wierszyki, jakieś pojęcia, itp. Oczywiście pojawiają się też lektury – początkowo króciutkie, w klasie III już dłuższe – ale „do przebrnięcia” – stylistycznie i językowo przyjemne, zarazem takie, w których sporo się dzieje.
Oczywiście z biegiem czasu zadania stają się bardziej skomplikowane, ale to stopniowy proces. Pamiętajmy czas wykonywania zadań zależy od umiejętności ucznia, jego zdolności i organizacji czasu. Jednemu dziecku zapisanie 2 linijek literek zajmie 2-3 minuty, innemu nawet 40 minut (albo z uwagi na słabe umiejętności pisarskie ręki, albo z uwagi na ogromny perfekcjonizm i kaligrafowanie) podobnie z innymi umiejętnościami. Tak czy owak, raczej sztuczna inteligencja i czat GPT nie wykona za dziecko tego odręcznego szlaczka w zeszycie… (chyba - choć sztuczna inteligencja tak szybko się rozwija, że kto wie, co będzie za rok).
Zadania zadawane w klasach początkowych na ogół – przynajmniej z punktu widzenia dorosłego – raczej nie są mega skomplikowane – początkowo wiążą się głównie z nauką pisania liter (litery, słowa, różne szlaczki – ćwiczenie sprawności ruchów pisarskich ręki), układanie zdań z określonymi wyrazami, jakieś zadania do wypełnianie w zeszycie ćwiczeń (typu uzupełnianie luk w tekście), no i oczywiście sama nauka czytania – na ogół po prostu nauczenie się „pięknego” czytania jakiegoś tekstu z podręcznika. To przecież nauka pisania, czytania i ortografii – niestety tak się składa, że oparta na żmudnych ćwiczeniach. Analogicznie w przypadku matematyki – to początkowo nauka pisania cyferek, znaków, później najprostszych działań. Oczywiście sama jeszcze pamiętam z dzieciństwa, że np. początkowo nie lubiłam zadań z treścią… Dlaczego? Bo trzeba było po zakończeniu obliczeń napisać 4-5 słów odpowiedzi (bo akurat samo rozwiązywanie zadania mi się podobało). Inne edukacje – typu środowiskowa, plastyczna, muzyczna, techniczna, to już bardzo epizodyczne zadania domowe – w przypadku pierwszej, przeważnie uzupełnianie prostych zadań w zeszytach ćwiczeń (lub raz do roku próba hodowania fasolki), w przypadku pozostałych raczej dokończenie czegoś z lekcji, z muzyki może czasami ćwiczenie pisania nut, czy nauka tekstu piosenki… Oczywiście dochodzi jeszcze język obcy, ewentualnie religia. Nazbiera się tego trochę, niemniej jeszcze nie są to ilości powodujące ślęczenie nad nauką od rana do nocy łącznie z weekendami. Z drugiej strony, treści wprowadzane w klasach początkowych, to raczej nie wiedza, z którą się siada i analizuje notatki w domu, przygotowując się na kolejny dzień. Na tym etapie dzieci po prostu uczą się przez działalność praktyczną – ćwicząc pisanie, a nawet przepisując krótkie frazy tekstu. Jest też troszkę nauki na pamięć – wierszyki, jakieś pojęcia, itp. Oczywiście pojawiają się też lektury – początkowo króciutkie, w klasie III już dłuższe – ale „do przebrnięcia” – stylistycznie i językowo przyjemne, zarazem takie, w których sporo się dzieje.
Oczywiście z biegiem czasu zadania stają się bardziej skomplikowane, ale to stopniowy proces. Pamiętajmy czas wykonywania zadań zależy od umiejętności ucznia, jego zdolności i organizacji czasu. Jednemu dziecku zapisanie 2 linijek literek zajmie 2-3 minuty, innemu nawet 40 minut (albo z uwagi na słabe umiejętności pisarskie ręki, albo z uwagi na ogromny perfekcjonizm i kaligrafowanie) podobnie z innymi umiejętnościami. Tak czy owak, raczej sztuczna inteligencja i czat GPT nie wykona za dziecko tego odręcznego szlaczka w zeszycie… (chyba - choć sztuczna inteligencja tak szybko się rozwija, że kto wie, co będzie za rok).