13.11.2016
Marcin Skalski - wywiad cz. 2
Dziś przedstawiamy drugą część wywiadu z popularnym redaktorem i prezenterem radiowym, producentem muzycznym, wydawcą jak też konferansjerem, znanym m.in. z anteny Radia Piekary, czyli Marcinem Skalskim.
- Jak patrzy Pan na śląski rynek muzyczny z perspektywy czasu? Obserwuje go Pan niejako z dwóch różnych perspektyw – i jako Redaktor i jako producent muzyczny. Sporo się zmienia, pojawia się wielu nowych wykonawców, stylów muzycznych…
Zmienia się i to bardzo intensywnie. Początkowo były to tylko typowe szlagiery – i takim kierunku była robiona muzyka. Większość utworów w gwarze śląskiej. Teraz wiele się zmieniło – muzyka jest robiona z kopyta. Bardziej w klimatach disco polo, z pompą. Ale nie brak zespołów, które wciąż prezentują muzykę sprzed lat – za co im jestem bardzo wdzięczny.
- Czy jest Pan przywiązany do tradycji, do śląskości?
Jak najbardziej. Pomimo, że w czasie audycji nie godom – choć zdarza się to czasami, to w domu godka jest utrwalana. Czuję się Ślązokiem i Patriotą regionalnym. Zamierzam to kontynuować i uczyć tego moje potomstwo.
- Jak lubi Pan spędzać wolny czas? Czy ma Pan jakieś hobby?
Ciężko powiedzieć. Wolny czas lubię spędzać z przyjaciółmi, rodziną. Jeśli jest czas lubię spotykać się w gronie rodzinnym i przyjaciółmi. Głównym moim hobby jest właśnie muzyka i to, że mogę o tym wszystkim myśleć, również jako producent muzyczny – łapać koniec z końcem, tak by to wszystko miało ręce i nogi. Większość czasu każdego dnia spędzam na pracy – mimo wszystko.
- Jakiej muzyki lubi Pan słuchać prywatnie?
Zawsze lubiłem muzykę popularną – muzykę POP, zwłaszcza z dekady lat 2000. Nowoczesna muzyka popularna w ogóle do mnie nie przemawia. Rzadko kiedy mam okazję ją posłuchać – nawet jadąc samochodem, wolę słuchać radia – posłuchać Naszej Stacji, ewentualnie podsłuchać konkurencję, by być lepszym od nich.
- Zdobył Pan już sporą popularność. Czy ludzie rozpoznają i zaczepiają Pana np. na ulicy lub w sklepie?
Raczej nie. W sklepie czasami tak – gdy poznają po głosie. Natomiast nie mam popularności wizualnej – to nie telewizja, ale radio. Jedynie czasami zdarza się, że ktoś czeka pod radiem, by się przywitać. Nie mam natomiast rozpoznawalności na ulicach. I nawet bym nie chciał.
- Jak Pana Rodzina odnosi się do Pana pracy? Spędza Pan w niej wiele godzin, również w weekendy, jest popularny i lubiany…
Jeśli chodzi ogólnie o rodzinę, to bardzo dobrze i pozytywnie. Jeśli chodzi o to, co dzieje się w domu – mam teraz małego syna. Niejednokrotnie nie mam dla niego czasu, bo muszę np. wyskoczyć do studia na jakiś dyżur. Ale myślę, że żona i syn to rozumieją, gdyż jest to moja pasja, hobby. Staram się tak czy inaczej znaleźć dla nich czas, urywając się z pracy czy nie biorąc jakiegoś dyżuru radiowego. Staram się godzić jedno z drugim, gdyż rodzina jest na pierwszym miejscu i zawsze będzie. Rodzina jest najważniejsza.
- Nie każdy wie, że jest Pan (wraz z żoną) też gwiazdą teledysku Stacha. Jak do tego doszło?
Bardzo fajnie się rozmawia ze Stachem, znamy się bardzo długo. To fajny człowiek. Kiedyś trafiliśmy się zupełnie spontanicznie na wakacjach w Grecji – ja byłem z żoną, Stach ze swoją. Usiedliśmy razem wieczorem. Stach zaproponował, byśmy wystąpili w jego teledysku. Akurat byłem z żoną świeżo po weselu. Stach widział nasz clip weselny, który udostępniliśmy w Internecie – Stach pomyślał, czy nie wykorzystać go w formie teledysku. My oczywiście tego nie nagrywaliśmy pod kątem teledysku – nasz clip weselny został wyciągnięty, by wpleść go w teledysk Stacha. Tak się poukładało. Fajnie, że taki pomysł się narodził.
- Tak, efekt jest naprawdę fajny. Chyba nawet nie każdy kojarzy, że pojawił się Pan w teledysku.
No, możliwe, że nie.
- Dziękuję za udzielenie wywiadu.