05.03.2019
Gdy sił ubywa i potrzebujemy pomocy innych
Czas upływa, a nikt z nas nie młodnieje. Zdrowie niestety też nie zawsze jest takie, jakie być powinno… Niestety z wiekiem każdemu z nas ubywa sił, kondycja się pogarsza – to naturalne. Oczywiście u jednych osób zmiany przebiegają w sposób niemal niedostrzegalny, właściwie nie mający znaczenia dla naszego funkcjonowania, u innych zmiany (np. po wypadku czy poważnej chorobie) stają się niestety poważniejsze i drastycznie zmieniają nasze dotychczasowe funkcjonowanie… Siłą rzeczy coraz bardziej stajemy się zależni od innych.
Oczywiście stan naszego zdrowia w wielkim stopniu zależy od nas, no – ale nie na wszystko mamy wpływ. Prędzej czy później stajemy w obliczu sytuacji, gdy ktoś z naszych bliższych bądź dalszych krewnych, czasami też znajomych lub wolontariuszy musi nam pomóc: w zakupach, sprzątaniu, gotowaniu, rehabilitacji…
Wtedy właśnie najczęściej zaczynają się zgrzyty. Bo z jednej strony nadal chcemy być bardzo niezależni i samowystarczalni, z drugiej uważamy, że coś nam się od życia (patrz naszych dzieci, wnuków, siostrzeńców, itp.) należy. No, bo w końcu kto troszczył się o nich w dzieciństwie? Wtedy przecież zawsze byli w centrum uwagi, więc teraz kolej na nas. Skoro zdrowie nie te, sił brakuje – czas, by inni nas obsługiwali… Brzmi znajomo?
Niby racja. Coś nam się należy, ale… po pierwsze – taka postawa raczej nie sprzyja naszej niezależności. Po drugie – nie ukrywajmy – chyba każdy z nas chciałby, aby jednak załamanie zdrowia było chwilowe i kondycja uległa poprawie. Spuszczając się całkowicie na innych raczej nie mamy co liczyć na nasze całkowite ozdrowienie (wykonywanie jakiś czynności w domu to nasza rehabilitacja, a jeśli już nie możemy się ruszać, to choć troszczmy się o naszą pamięć i umysł).
Absolutnie nie czujmy się winni za naszą chorobę i stan zdrowia. Nie możemy wmawiać sobie, że jesteśmy dla innych ciężarem. Pamiętajmy jednak, że młodsze pokolenie ma jeszcze inne obowiązki, swoje życie i nie zawsze kwitnące zdrowie. Zachowajmy więc pewien umiar w naszych wymaganiach i zachciankach…
Wtedy właśnie najczęściej zaczynają się zgrzyty. Bo z jednej strony nadal chcemy być bardzo niezależni i samowystarczalni, z drugiej uważamy, że coś nam się od życia (patrz naszych dzieci, wnuków, siostrzeńców, itp.) należy. No, bo w końcu kto troszczył się o nich w dzieciństwie? Wtedy przecież zawsze byli w centrum uwagi, więc teraz kolej na nas. Skoro zdrowie nie te, sił brakuje – czas, by inni nas obsługiwali… Brzmi znajomo?
Niby racja. Coś nam się należy, ale… po pierwsze – taka postawa raczej nie sprzyja naszej niezależności. Po drugie – nie ukrywajmy – chyba każdy z nas chciałby, aby jednak załamanie zdrowia było chwilowe i kondycja uległa poprawie. Spuszczając się całkowicie na innych raczej nie mamy co liczyć na nasze całkowite ozdrowienie (wykonywanie jakiś czynności w domu to nasza rehabilitacja, a jeśli już nie możemy się ruszać, to choć troszczmy się o naszą pamięć i umysł).
Absolutnie nie czujmy się winni za naszą chorobę i stan zdrowia. Nie możemy wmawiać sobie, że jesteśmy dla innych ciężarem. Pamiętajmy jednak, że młodsze pokolenie ma jeszcze inne obowiązki, swoje życie i nie zawsze kwitnące zdrowie. Zachowajmy więc pewien umiar w naszych wymaganiach i zachciankach…