09.09.2020
Bezpieczny pobyt na łonie natury… gdy na Twej drodze stanie tasiemiec
Wrzesień to wciąż czas naszych weekendowych czy jednodniowych wypadów na łono natury (a dla niektórych wręcz czas urlopu). Pamiętajmy więc, że również teraz warto zachować zdrowy rozsądek, by po wypadzie do lasu czy na łąkę nie pozostała nam niechciana pamiątka…
Nie ma chyba przyjemniejszej formy wypoczynku, niż relaks na łonie natury – a zwłaszcza w obecnej sytuacji, kiedy możemy wypocząć z dala od ludzi. Pamiętajmy jednak, by nie niszczyć i nie zmieniać środowiska, do którego wkroczyliśmy (przecież jesteśmy tylko gośćmi w lesie czy na łące). A z drugiej strony dbajmy o swe bezpieczeństwo.
Wrzesień to czas wypadów na grzyby, ale też choćby jeżyny, czy późne borówki (jeszcze trochę późnych odmian można w tym miesiącu napotkać). Pamiętajmy jednak przy tym, by nie jeść owoców prosto z krzaka, a w przypadku grzybów (tych raczej nie będziemy obgryzać na surowo), nie dotykać okolic ust, czy innych błon śluzowych. Skądinąd nawyk ten trenujemy skutecznie od pół roku. Tym razem nie chodzi jednak o koronawirusa, ale o ryzyko zarażenia tasiemcem bąblowcem (każdy tasiemiec to ogromny problem dla naszego zdrowia, niemniej ten pasożyt zdecydowanie jest w czołówce tych najbardziej uciążliwych). W jaki sposób możemy się zarazić – właśnie spożywając niemyte owoce prosto z krzaków, czy wkładając do ust ręce, którymi dotykaliśmy grzybów, czy innych skarbów runa leśnego. Niestety nosicielami tasiemca jest sporo mieszkańców lasu, szczególnie lisy, które w celu załatwienia swych potrzeb fizjologicznych raczej nie biegną do najbliższego TOY TOYa i raczej nie przywiązują wagi do tego, czy akurat nie trafiły na krzewinki borówek, nisko płożące się jeżyny, bądź np. grzyby. W konsekwencji na powierzchni runa leśnego i ściółki (po prostu niższych partii lasu, ale też łąki), mamy spore szanse zetknąć się z jajami pasożyta, które na owocach czy naszych nieumytych dłoniach mogą przedostać się do naszego układu pokarmowego…
Niestety zarażenie tym płazińcem jest bardzo obciążające dla naszego organizmu, a zarazem trudne w leczeniu. W naszym żołądku lub jelitach z jaj wydostaje się kolejna postać pasożyta, która trafia do naszego krwiobiegu. Z niego bardzo łatwo może przedostać się do wątroby, płuc, mięśni, ale też mózgu, oka, czy kości oraz wielu innych narządów, gdzie zagnieżdża się, przechodząc w kolejne stadium rozwojowe… W narządach tych larwa zostaje odgrodzona przez nasz organizm błoną, tworząc swego rodzaju pęcherz, czy bąbel (fachowo cystę), wypełnioną płynem oraz setkami, a nawet tysiącami główek tasiemca. Bąbel taki uciska na sąsiadujące tkanki, prowadząc nawet do ich martwicy. Bąblowica prowadzi do niewydolności narządów, w których zagnieździł się pasożyt (w przypadku wątroby również do żółtaczki)…
Tak więc – by uniknąć problemu, po prostu zatroszczmy się o podstawową higienę oraz umycie skarbów lasu przed ich konsumpcją…
Wrzesień to czas wypadów na grzyby, ale też choćby jeżyny, czy późne borówki (jeszcze trochę późnych odmian można w tym miesiącu napotkać). Pamiętajmy jednak przy tym, by nie jeść owoców prosto z krzaka, a w przypadku grzybów (tych raczej nie będziemy obgryzać na surowo), nie dotykać okolic ust, czy innych błon śluzowych. Skądinąd nawyk ten trenujemy skutecznie od pół roku. Tym razem nie chodzi jednak o koronawirusa, ale o ryzyko zarażenia tasiemcem bąblowcem (każdy tasiemiec to ogromny problem dla naszego zdrowia, niemniej ten pasożyt zdecydowanie jest w czołówce tych najbardziej uciążliwych). W jaki sposób możemy się zarazić – właśnie spożywając niemyte owoce prosto z krzaków, czy wkładając do ust ręce, którymi dotykaliśmy grzybów, czy innych skarbów runa leśnego. Niestety nosicielami tasiemca jest sporo mieszkańców lasu, szczególnie lisy, które w celu załatwienia swych potrzeb fizjologicznych raczej nie biegną do najbliższego TOY TOYa i raczej nie przywiązują wagi do tego, czy akurat nie trafiły na krzewinki borówek, nisko płożące się jeżyny, bądź np. grzyby. W konsekwencji na powierzchni runa leśnego i ściółki (po prostu niższych partii lasu, ale też łąki), mamy spore szanse zetknąć się z jajami pasożyta, które na owocach czy naszych nieumytych dłoniach mogą przedostać się do naszego układu pokarmowego…
Niestety zarażenie tym płazińcem jest bardzo obciążające dla naszego organizmu, a zarazem trudne w leczeniu. W naszym żołądku lub jelitach z jaj wydostaje się kolejna postać pasożyta, która trafia do naszego krwiobiegu. Z niego bardzo łatwo może przedostać się do wątroby, płuc, mięśni, ale też mózgu, oka, czy kości oraz wielu innych narządów, gdzie zagnieżdża się, przechodząc w kolejne stadium rozwojowe… W narządach tych larwa zostaje odgrodzona przez nasz organizm błoną, tworząc swego rodzaju pęcherz, czy bąbel (fachowo cystę), wypełnioną płynem oraz setkami, a nawet tysiącami główek tasiemca. Bąbel taki uciska na sąsiadujące tkanki, prowadząc nawet do ich martwicy. Bąblowica prowadzi do niewydolności narządów, w których zagnieździł się pasożyt (w przypadku wątroby również do żółtaczki)…
Tak więc – by uniknąć problemu, po prostu zatroszczmy się o podstawową higienę oraz umycie skarbów lasu przed ich konsumpcją…