04.05.2021
By nasza Ziemia nie stała się pustynią...
Kwestię niewielkich zasobów wody w Polsce poruszaliśmy już w naszych artykułach wielokrotnie. Wielu z nas wydaje się to trochę dziwne, ale w rzeczywistości niestety całkiem logiczne. Pozostaje jednak kwestia przeciwdziałania tym zjawiskom.
Hmmm, ostatnio zastanawialiśmy się jak to możliwe, że jednocześnie bardzo często (głównie latem) słyszymy, że w naszym kraju występują masowo powodzie, a zaledwie po kilku dniach znów wszędzie panują katastrofalne susze. Pozornie brzmi to absurdalnie, niemniej jak się okazuje, ma to swe logiczne wytłumaczenie. Tak czy owak – statystycznie rzecz ujmując – mamy do czynienia z intensywnym zjawiskiem pustynnienia naszego kraju. Brzmi groźnie, pytanie, co można z tym zrobić…
W mikroskali teoretycznie nie mamy wielkiego wpływu na wspomniane zjawiska (ostatecznie nawet w skali krajowej raczej nie regulujemy intensywności i częstotliwości występowania opadów). Niemniej mamy spory wpływ na to, co będzie działo się z opadami…
Po pierwsze zdecydowanie musimy zrezygnować z betonowania, czy brukowania dużych obszarów za wszelką cenę. Dotyczy to zarówno miasta, jak też naszych podwórek, czy choćby parkingów.
Z drugiej strony musimy za wszelką cenę stawiać na tworzenie choćby najmniejszych obszarów zielonych wszędzie, gdzie to możliwe – z jednej strony szata roślinna umożliwia akumulowanie wody, przy okazji wpływa na skład naszej atmosfery, z drugiej – choćby bardzo niewielkie, niezabetonowane obszary umożliwiają przenikanie wody z gleby do głębiej osadzonych warstw wodonośnych.
Trzecią sprawą jest ograniczenie do minimum wycinania drzew, w tym lasów. O funkcji tych ostatnich wspomnieliśmy niedawno – ale różnice chyba każdy z nas od początku zna z własnego doświadczenia – najłatwiej odczuć je podczas letnich, kiedy nawet kilka bardziej rozłożystych drzew wystarczy, by temperatura na danym obszarze była niższa, łatwiej nam się oddychało, itp. Chyba nie tak trudno przełożyć to na nieco szerszą skalę. Z drugiej strony dla porównania wyobraźmy sobie typowe centrum miasta, albo – jeszcze bardziej obrazowo – parking przy markecie… A związek z wodą? Jest chyba oczywisty – rośliny z jednej strony potrzebują wody do życia, z drugiej – same stanowią jej magazyn, nie wspominając już o ułatwieniu utrzymania wody w glebie, dbaniu o jej zwartą formę (woda wolniej paruje).
Kolejnym rozwiązaniem jest stosowanie jak największej ilości zbiorników, umożliwiających gromadzenie wody opadowej – ale do tego tematu wrócimy jeszcze w kolejnym artykule.
Warto jednak pamiętać, iż wszystkie powyższe rozwiązania dotyczą zarówno skali makro, jak też nas – indywidualnie – gdyż możemy sami zastosować we własnym ogródku, działce, balkonie lub przynajmniej włożyć minimum wysiłku, by dbać o nie w okolicach naszego bloku czy kamienicy.
W mikroskali teoretycznie nie mamy wielkiego wpływu na wspomniane zjawiska (ostatecznie nawet w skali krajowej raczej nie regulujemy intensywności i częstotliwości występowania opadów). Niemniej mamy spory wpływ na to, co będzie działo się z opadami…
Po pierwsze zdecydowanie musimy zrezygnować z betonowania, czy brukowania dużych obszarów za wszelką cenę. Dotyczy to zarówno miasta, jak też naszych podwórek, czy choćby parkingów.
Z drugiej strony musimy za wszelką cenę stawiać na tworzenie choćby najmniejszych obszarów zielonych wszędzie, gdzie to możliwe – z jednej strony szata roślinna umożliwia akumulowanie wody, przy okazji wpływa na skład naszej atmosfery, z drugiej – choćby bardzo niewielkie, niezabetonowane obszary umożliwiają przenikanie wody z gleby do głębiej osadzonych warstw wodonośnych.
Trzecią sprawą jest ograniczenie do minimum wycinania drzew, w tym lasów. O funkcji tych ostatnich wspomnieliśmy niedawno – ale różnice chyba każdy z nas od początku zna z własnego doświadczenia – najłatwiej odczuć je podczas letnich, kiedy nawet kilka bardziej rozłożystych drzew wystarczy, by temperatura na danym obszarze była niższa, łatwiej nam się oddychało, itp. Chyba nie tak trudno przełożyć to na nieco szerszą skalę. Z drugiej strony dla porównania wyobraźmy sobie typowe centrum miasta, albo – jeszcze bardziej obrazowo – parking przy markecie… A związek z wodą? Jest chyba oczywisty – rośliny z jednej strony potrzebują wody do życia, z drugiej – same stanowią jej magazyn, nie wspominając już o ułatwieniu utrzymania wody w glebie, dbaniu o jej zwartą formę (woda wolniej paruje).
Kolejnym rozwiązaniem jest stosowanie jak największej ilości zbiorników, umożliwiających gromadzenie wody opadowej – ale do tego tematu wrócimy jeszcze w kolejnym artykule.
Warto jednak pamiętać, iż wszystkie powyższe rozwiązania dotyczą zarówno skali makro, jak też nas – indywidualnie – gdyż możemy sami zastosować we własnym ogródku, działce, balkonie lub przynajmniej włożyć minimum wysiłku, by dbać o nie w okolicach naszego bloku czy kamienicy.
