08.05.2020
Gwiazdy w szkole - Edward Dworniczek z Blue Party
Czas na wspomnienia kolejnej Gwiazdy Śląskiej Estrady – tym razem do czasów szkolnych w swoich wspomnieniach wrócił Edward Dworniczek z Zespołu Blue Party.
Edward Dworniczek
Szkole wspomnienia? Pamiętam moją klasę z czasów szkolnych jako bardzo zgraną i rozrywkową. Momentami, aż za bardzo rozrywkową. Pamiętam, jak jeden z kolegów wpadł na pomysł, by wcisnąć do zamka z klasy chemicznej kawałek klucza, żeby nie można było jej otworzyć. Powiem szczerze, że była później ostra afera, bo trzeba było znaleźć tego, który zawinił. Ja co prawda wtedy tylko stałem przy moich dwóch kolegach, którzy to robili, ale potem mi się oberwało, tak samo jak im za to, że brałem w tym udział. Ale rzeczywiście lekcji wtedy nie było, bo trzeba było wezwać lekarza, który otworzył drzwi i odbezpieczył klasę. Czyli cel został osiągnięty – nie było lekcji, czy klasówki (już nie pamiętam). Generalnie w szkole byliśmy jednak bardzo rozrywkowi.
Pamiętam, że bardzo lubiłem też chodzić do mojego dziadka, który był palaczem w szkole. Zaopatrywał kotły w szkole w koks. Tym samym zawsze siedział w piwnicy w kotłowni, oczywiście zawsze było tam strasznie brudno jak w kopalni, wszystko zakurzone z węgla. Spędzaliśmy tam dużo czasu. Dziadek pozwalał mi podchodzić i dzwonić (wtedy ręcznie dzwoniło się na przerwy i na lekcje) – dzwoniłem więc na lekcje i szybko biegłem do klasy, by znów się tam pojawić.
Jeśli chodzi o mój ulubiony szkolny przedmiot, była nim historia. Ze względu na Panią o historii, która mi się wtedy bardzo podobała. To była najładniejsza pani, która podobała się wielu moim kolegom, ale była zupełnie niewrażliwa na nasze próby wzbudzenia jej zainteresowania. [śmiech]
A najbardziej nielubiany przedmiot? Z pewnością wspomniana chemia, a to ze względu na to, że miałem bardzo niefajną Panią – w sensie, że była mi trochę przeciwna i dostawałem od niej uwagi za różne rzeczy, nawet za to, że raz „za wolno wstałem do odpowiedzi”. Tak, że nie było pomiędzy nami „chemii”. Ewidentnie. [śmiech]
Pamiętam, że bardzo lubiłem też chodzić do mojego dziadka, który był palaczem w szkole. Zaopatrywał kotły w szkole w koks. Tym samym zawsze siedział w piwnicy w kotłowni, oczywiście zawsze było tam strasznie brudno jak w kopalni, wszystko zakurzone z węgla. Spędzaliśmy tam dużo czasu. Dziadek pozwalał mi podchodzić i dzwonić (wtedy ręcznie dzwoniło się na przerwy i na lekcje) – dzwoniłem więc na lekcje i szybko biegłem do klasy, by znów się tam pojawić.
Jeśli chodzi o mój ulubiony szkolny przedmiot, była nim historia. Ze względu na Panią o historii, która mi się wtedy bardzo podobała. To była najładniejsza pani, która podobała się wielu moim kolegom, ale była zupełnie niewrażliwa na nasze próby wzbudzenia jej zainteresowania. [śmiech]
A najbardziej nielubiany przedmiot? Z pewnością wspomniana chemia, a to ze względu na to, że miałem bardzo niefajną Panią – w sensie, że była mi trochę przeciwna i dostawałem od niej uwagi za różne rzeczy, nawet za to, że raz „za wolno wstałem do odpowiedzi”. Tak, że nie było pomiędzy nami „chemii”. Ewidentnie. [śmiech]