24.01.2020
Ferie, ferie i po feriach
W zależności od województwa, ferie zimowe są już za naszymi dziećmi (m.in. woj. śląskie czy pomorskie) lub też bardzo szybko przeminą. Koniec ferii oznacza jedno – początek nowego semestru…
Ferie i po feriach
Po krótkiej przerwie czas powrócić do rzeczywistości – dodajmy – często szarej i nie do końca lubianej rzeczywistości. Przed naszymi dziećmi drugi semestr roku szkolnego. Niestety – ten ważniejszy, tym samym bardziej stresujący, no, bo wprawdzie w jakiejś perspektywie widać już wakacje, najpierw trzeba poradzić sobie z tymże półroczem i w dodatku osiągnąć wyniki takie jak w poprzednim, a najlepiej wyższe…
Ambicja nasza lub dziecka? Niekoniecznie. W wielu szkołach przyjęła się zasada – w myśl której nie jest ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy… W przypadku dzieci mających problemy z motywacją i generalnie lekceważących szkołę – może i to podejście jest skuteczne. W przypadku reszty – trochę stresujące i niesprawiedliwe, ale nic na to nie poradzimy.
O co chodzi?
Często ocena na koniec roku wyliczana jest nie na podstawie średniej z 2 semestrów (przykładowo – w I semestrze nasze dziecko miało 5, w II coś nie wyszło i otrzymało 3 – logika wskazywałaby czwórkę na końcowym świadectwie; jednak często przelicznik obejmuje 40% oceny z pierwszego semestru i 60% z drugiego – w efekcie może spotkać nas i nasze dziecko niemiła niespodzianka). System taki teoretycznie ma motywować nasze kochane leniuszki, ale jest po prostu bardzo stresujący dla uczniów, którzy się starają, są uzdolnieni, ale po prostu z jakiś przyczyn losowych coś się nie udało.
System taki utwierdza też wiele osób w najgłupszej, acz powszechnej w naszych szkołach (jak też na uczelniach) postawie uczniów robienia wszystkiego na ostatnią chwilę i kierowania się starą zasadą zakuć-zdać-zapomnieć.
Na system przyjęty w szkole nie mamy wpływu. Co więc możemy zrobić – pomóc naszemu dziecku w systematycznej nauce, pilnować, by nie miało zaległości i uczyło się na bieżąco. Jeśli coś się nie wiedzie, po prostu motywujmy naszą pociechę, by ocenę poprawić jak najszybciej, na bieżąco – bez czekania na negatywną kumulację…
Ambicja nasza lub dziecka? Niekoniecznie. W wielu szkołach przyjęła się zasada – w myśl której nie jest ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy… W przypadku dzieci mających problemy z motywacją i generalnie lekceważących szkołę – może i to podejście jest skuteczne. W przypadku reszty – trochę stresujące i niesprawiedliwe, ale nic na to nie poradzimy.
O co chodzi?
Często ocena na koniec roku wyliczana jest nie na podstawie średniej z 2 semestrów (przykładowo – w I semestrze nasze dziecko miało 5, w II coś nie wyszło i otrzymało 3 – logika wskazywałaby czwórkę na końcowym świadectwie; jednak często przelicznik obejmuje 40% oceny z pierwszego semestru i 60% z drugiego – w efekcie może spotkać nas i nasze dziecko niemiła niespodzianka). System taki teoretycznie ma motywować nasze kochane leniuszki, ale jest po prostu bardzo stresujący dla uczniów, którzy się starają, są uzdolnieni, ale po prostu z jakiś przyczyn losowych coś się nie udało.
System taki utwierdza też wiele osób w najgłupszej, acz powszechnej w naszych szkołach (jak też na uczelniach) postawie uczniów robienia wszystkiego na ostatnią chwilę i kierowania się starą zasadą zakuć-zdać-zapomnieć.
Na system przyjęty w szkole nie mamy wpływu. Co więc możemy zrobić – pomóc naszemu dziecku w systematycznej nauce, pilnować, by nie miało zaległości i uczyło się na bieżąco. Jeśli coś się nie wiedzie, po prostu motywujmy naszą pociechę, by ocenę poprawić jak najszybciej, na bieżąco – bez czekania na negatywną kumulację…