12.01.2024
Koniec semestru nadchodzi
Nadchodzą ferie zimowe, tym samym koniec semestru… Tradycyjnie już wystartował szkolny maraton poprawiania i „podciągania” ocen – bo przecież skoro nie pracowało się przez pół roku, trzeba zarwać kilka nocy i wyrównać średnią z najzdolniejszymi uczniami…
Wiemy, wiemy – do tematu sięgaliśmy już wiele razy, ale tak się składa, że sprawa wciąż jest aktualna.
Niestety jest coś w polskiej mentalności, co skłania nas do działania na ostatnią chwilę i myślenia „jakoś to będzie”. W końcu często „jakoś” jest – ale chyba nie o to chodzi, by było byle jak i po prostu przypadkowo… Niestety wciąż pozwalamy na tę postawę naszym dzieciom, a wręcz jej uczymy. Niestety wielu z nas – z braku czasu, umiejętności (przynajmniej we własnej błędnej ocenie), a ostatnio po prostu w związku z buntowniczą postawą (bo edukacja i wychowanie, to przecież zadanie szkoły), totalnie lekceważy bieżące osiągnięcia i sprawy szkolne swoich dzieci, ignorując fakt, czym zajmują się, czy poświęcają czas nauce czy raczej ślęczą z nosem w smartfonie… Niektórzy z nas – w całkowicie dobrej intencji – zapisuje swoje dzieci na tak liczne zajęcia pozalekcyjne, że dzieciom zwyczajnie brakuje czasu i energii, na odrabianie zadań domowych i bieżącą naukę. Efektem są mówiąc oględnie niesatysfakcjonujące oceny, które z kolei wynikają niestety z potężnych deficytów w wiedzy i umiejętnościach oraz nieodrabianiu (a raczej odrabianiu na kolanie na kilka minut przed lekcjami zadań domowych lub ich odpisywaniu od altruistycznych kolegów z klasy).
Oczywiście równolegle nie brak uczniów – bardziej i mniej uzdolnionych – którzy pracują systematycznie, edukacja i wywiązywanie się ze szkolnych obowiązków są wysoko na ich liście priorytetów.
Tradycyjnie nadchodzi koniec semestru, my – rodzice – odkrywamy, że oceny naszych pociech trudno uznać, za satysfakcjonujące, po podsumowującym zebraniu kończącym semestr rzucamy sakramentalne słowa „musisz poprawić te oceny”. No więc dziecko czy nastolatek chcąc nie chcąc zabiera się do maratonu (do niedawna wspomagając się napojami energetycznymi)… W przypadku ambitnych, a zarazem leniwych nastolatków z czasem nie potrzeba już naszej perswazji – bo same doskonale wiedzą, że na koniec semestru muszą zrobić wszystko, by poprawić oceny… Najzabawniejsze (taki śmiech przez łzy) jest to, że większości się to udaje – i po takim tygodniowym maratonie dzieci są w stanie „podciągnąć” oceny do poziomu systematycznie pracujących prymusów. Wprawdzie już na początku ferii, nie będą pamiętały, czego uczyły się tydzień czy dwa wcześniej… Ale przecież po co to komu?
Konkludując – skoro podobno nadchodzi potężna reforma systemu edukacji, może jednak, zamiast po raz kolejny przewracać system, może zacząć od małych kroczków, np. najpierw nauczmy dzieci i młodzież systematycznej pracy, nie zachęcajmy do robienia wszystkiego na ostatnią chwilę (byle jak i kosztem własnego zdrowia) i po prostu ograniczmy możliwości masowego poprawiania ocen na koniec semestru i roku (poza uzasadnionymi sytuacjami losowymi). Z drugiej strony, jako rodzice czy dziadkowie też opamiętajmy się – nadzorujmy nasze dzieci na bieżąco, a nie budźmy się po ostatnim zebraniu. Pamiętajmy też, że najważniejsza jest wiedza i umiejętności naszych dzieci, a nie ich oceny (szczególnie poprawianie 4+ na 6 za wszelką cenę).
Niestety jest coś w polskiej mentalności, co skłania nas do działania na ostatnią chwilę i myślenia „jakoś to będzie”. W końcu często „jakoś” jest – ale chyba nie o to chodzi, by było byle jak i po prostu przypadkowo… Niestety wciąż pozwalamy na tę postawę naszym dzieciom, a wręcz jej uczymy. Niestety wielu z nas – z braku czasu, umiejętności (przynajmniej we własnej błędnej ocenie), a ostatnio po prostu w związku z buntowniczą postawą (bo edukacja i wychowanie, to przecież zadanie szkoły), totalnie lekceważy bieżące osiągnięcia i sprawy szkolne swoich dzieci, ignorując fakt, czym zajmują się, czy poświęcają czas nauce czy raczej ślęczą z nosem w smartfonie… Niektórzy z nas – w całkowicie dobrej intencji – zapisuje swoje dzieci na tak liczne zajęcia pozalekcyjne, że dzieciom zwyczajnie brakuje czasu i energii, na odrabianie zadań domowych i bieżącą naukę. Efektem są mówiąc oględnie niesatysfakcjonujące oceny, które z kolei wynikają niestety z potężnych deficytów w wiedzy i umiejętnościach oraz nieodrabianiu (a raczej odrabianiu na kolanie na kilka minut przed lekcjami zadań domowych lub ich odpisywaniu od altruistycznych kolegów z klasy).
Oczywiście równolegle nie brak uczniów – bardziej i mniej uzdolnionych – którzy pracują systematycznie, edukacja i wywiązywanie się ze szkolnych obowiązków są wysoko na ich liście priorytetów.
Tradycyjnie nadchodzi koniec semestru, my – rodzice – odkrywamy, że oceny naszych pociech trudno uznać, za satysfakcjonujące, po podsumowującym zebraniu kończącym semestr rzucamy sakramentalne słowa „musisz poprawić te oceny”. No więc dziecko czy nastolatek chcąc nie chcąc zabiera się do maratonu (do niedawna wspomagając się napojami energetycznymi)… W przypadku ambitnych, a zarazem leniwych nastolatków z czasem nie potrzeba już naszej perswazji – bo same doskonale wiedzą, że na koniec semestru muszą zrobić wszystko, by poprawić oceny… Najzabawniejsze (taki śmiech przez łzy) jest to, że większości się to udaje – i po takim tygodniowym maratonie dzieci są w stanie „podciągnąć” oceny do poziomu systematycznie pracujących prymusów. Wprawdzie już na początku ferii, nie będą pamiętały, czego uczyły się tydzień czy dwa wcześniej… Ale przecież po co to komu?
Konkludując – skoro podobno nadchodzi potężna reforma systemu edukacji, może jednak, zamiast po raz kolejny przewracać system, może zacząć od małych kroczków, np. najpierw nauczmy dzieci i młodzież systematycznej pracy, nie zachęcajmy do robienia wszystkiego na ostatnią chwilę (byle jak i kosztem własnego zdrowia) i po prostu ograniczmy możliwości masowego poprawiania ocen na koniec semestru i roku (poza uzasadnionymi sytuacjami losowymi). Z drugiej strony, jako rodzice czy dziadkowie też opamiętajmy się – nadzorujmy nasze dzieci na bieżąco, a nie budźmy się po ostatnim zebraniu. Pamiętajmy też, że najważniejsza jest wiedza i umiejętności naszych dzieci, a nie ich oceny (szczególnie poprawianie 4+ na 6 za wszelką cenę).