18.03.2022
Zachowajmy umiar w wymaganiach wobec naszych dzieci
Jak ostatnio napisaliśmy, wielu z nas wychowując dzieci miota się pomiędzy dwoma skrajnymi i sprzecznymi (do kompletu źle rozumianymi) modelami wychowania dzieci – bezstresowym wychowaniem oraz nadmiernymi wymogami (dotyczącymi osiągnięć szkolnych oraz w zajęciach dodatkowych).
Jak ostatnio wspomnieliśmy, wielu z nas ma tendencje do projektowania naszych marzeń na nasze dzieci – chcieliśmy zostań znanym aktorem, piosenkarzem, tancerzem czy piłkarzem, ale jakoś się nie udało (z przyczyn finansowych lub niezrozumienia naszych rodziców), dlatego wierzymy, że nasze dzieci też marzą o takiej przyszłości i najlepsze, co możemy dla nich zrobić, to za wszelką cenę wykształcić je w tym kierunku, wysyłać na dziesiątki konkursów i castingów…
Dopóki określone zajęcia dodatkowe, itp. wiążą się z pasjami naszego dziecka i jego marzeniami – nie ma problemu (choć i tutaj powinniśmy uważać, by zajęcia takie nie były zbyt wyczerpujące i nie odbywały się kosztem zwykłej nauki szkolnej). Gorzej, że często dziecko nie ma ochoty na zajęcia w danej dziedzinie. Jeszcze gorzej, gdy wiążą się one z udziałem w różnego rodzaju konkursach i zawodach, na które dziecko tym bardziej nie ma ochoty.
Pamiętajmy, że wszelkie konkursy, turnieje, itd. to ogromny stres, konieczność wyczerpujących przygotowań, często kosztem zdrowia dziecka. Przecież to często połączenie sprawdzianu wiedzy i umiejętności z publicznym wystąpieniem… No i ta obawa przed wpadką i kompromitacją… Oczywiście są osoby, które właściwie się tym nie przejmują i podchodzą do życia bezstresowo, a groźba porażki totalnie nie robi na nich wrażenia. To jednak nieliczne osoby. Po raz kolejny spróbujmy postawić się na miejscu dziecka – jak my sami czulibyśmy się, gdybyśmy musieli brać udział w jakimś konkursie wbrew naszej woli? Przypomnijmy sobie jakąkolwiek odpowiedź przy tablicy, rozmowę kwalifikacyjną czy wystąpienie na zebraniu w pracy… Niezbyt miłe – nieprawdaż? Prawdopodobnie duża część z nas odchorowuje takie doświadczenie przez tydzień, wspomagając się ziołowymi tabletkami na nerwy.
Podkreślmy jeszcze raz – jeśli dziecko samo marzy o karierze w jakiejś dziedzinie, muzyka, sport, malarstwo, informatyka, czy inna dziedzina jest jego pasją – to super. Wspierajmy je, zapisujmy na zajęcia dodatkowe, doradzajmy udział w konkursach i zawodach, kibicujmy, zachęcajmy do odważnych decyzji i odrobiny ryzyka (jakim jest niewątpliwie udział w konkursie). Jeśli jednak dziecko nie czuje się dobrze w danej dziedzinie, panicznie boi się konkursu, ze stresu przed zwykłym sprawdzianem nie potrafi przypomnieć sobie jak się nazywa – okażmy wyrozumiałość i absolutnie nie zmuszajmy do udziału w tego rodzaju przedsięwzięciach. Możliwe, że nadejdzie moment, że dziecko samo przełamie się i wykaże chęć do udziału w konkursie. Z upływem czasu pewnie odkryje w sobie zainteresowania i talent, którego wcześniej nie dostrzegliśmy, który warto rozwijać…
A jeśli chodzi o wymagania i obowiązki – zamiast dziesiątych zajęć pozalekcyjnych, niech nasze dziecko po prostu ma jakieś obowiązki w domu. To również użyteczne…
Dopóki określone zajęcia dodatkowe, itp. wiążą się z pasjami naszego dziecka i jego marzeniami – nie ma problemu (choć i tutaj powinniśmy uważać, by zajęcia takie nie były zbyt wyczerpujące i nie odbywały się kosztem zwykłej nauki szkolnej). Gorzej, że często dziecko nie ma ochoty na zajęcia w danej dziedzinie. Jeszcze gorzej, gdy wiążą się one z udziałem w różnego rodzaju konkursach i zawodach, na które dziecko tym bardziej nie ma ochoty.
Pamiętajmy, że wszelkie konkursy, turnieje, itd. to ogromny stres, konieczność wyczerpujących przygotowań, często kosztem zdrowia dziecka. Przecież to często połączenie sprawdzianu wiedzy i umiejętności z publicznym wystąpieniem… No i ta obawa przed wpadką i kompromitacją… Oczywiście są osoby, które właściwie się tym nie przejmują i podchodzą do życia bezstresowo, a groźba porażki totalnie nie robi na nich wrażenia. To jednak nieliczne osoby. Po raz kolejny spróbujmy postawić się na miejscu dziecka – jak my sami czulibyśmy się, gdybyśmy musieli brać udział w jakimś konkursie wbrew naszej woli? Przypomnijmy sobie jakąkolwiek odpowiedź przy tablicy, rozmowę kwalifikacyjną czy wystąpienie na zebraniu w pracy… Niezbyt miłe – nieprawdaż? Prawdopodobnie duża część z nas odchorowuje takie doświadczenie przez tydzień, wspomagając się ziołowymi tabletkami na nerwy.
Podkreślmy jeszcze raz – jeśli dziecko samo marzy o karierze w jakiejś dziedzinie, muzyka, sport, malarstwo, informatyka, czy inna dziedzina jest jego pasją – to super. Wspierajmy je, zapisujmy na zajęcia dodatkowe, doradzajmy udział w konkursach i zawodach, kibicujmy, zachęcajmy do odważnych decyzji i odrobiny ryzyka (jakim jest niewątpliwie udział w konkursie). Jeśli jednak dziecko nie czuje się dobrze w danej dziedzinie, panicznie boi się konkursu, ze stresu przed zwykłym sprawdzianem nie potrafi przypomnieć sobie jak się nazywa – okażmy wyrozumiałość i absolutnie nie zmuszajmy do udziału w tego rodzaju przedsięwzięciach. Możliwe, że nadejdzie moment, że dziecko samo przełamie się i wykaże chęć do udziału w konkursie. Z upływem czasu pewnie odkryje w sobie zainteresowania i talent, którego wcześniej nie dostrzegliśmy, który warto rozwijać…
A jeśli chodzi o wymagania i obowiązki – zamiast dziesiątych zajęć pozalekcyjnych, niech nasze dziecko po prostu ma jakieś obowiązki w domu. To również użyteczne…