30.03.2024
Wielkanocne wspomnienia Chrisa Oxforduo
O Świętach Wielkanocnych dawniej i dziś (w tym tradycjach związanych ze Śmigusem Dyngusem) opowiedział Śląskim Przebojom Chris Oxforduo.
Święta Wielkanocne były i są dla mnie (jak chyba dla każdego Katolika) bardzo ważnymi Świętami. Zawsze obchodziliśmy je bardzo tradycyjnie. Obowiązkowo była święconka – utrzymuję tę tradycję, którą wyniosłem z domu do tej pory. Jest więc szynka, jajko i majonez. – śmieje się Chris – Z pisankami troszkę gorzej – gotuję jajka w cebuli, ale nie potrafię drapać wzorów, nie mam w tym kierunku zdolności. – dodaje Artysta.
Oczywiście w Lany Poniedziałek nie mogło zabraknąć wody – dawniej dziewczyny wręcz przychodziły, by je lać tymi wiadrami z wodą, a my już wynosiliśmy na dwór wiadra z wodą. Staliśmy przy kościele, gdy dziewczyny wychodziły, nikt na nikogo nie obrażał się, za to że był mokry. Tak było dawniej. Jakiś czas temu miałem taki incydent, że chciałem kogoś oblać tylko małą psikawką i zaraz wywiązała się awantura: „Jak ty to możesz robić? Patrz jak teraz wyglądam!”. A kiedyś to jednak działało zupełnie inaczej – gdy byłem nastolatkiem, dziewczyny naprawdę same wychodziły, by je polać, każdy się śmiał, było bardzo wesoło, zbieraliśmy wodę tam, gdzie był jakiś kran… – śmieje się Chris Oxfroduo i dodaje: Po prostu wszystko szło na wiadra, a nie jakieś małe psikawki (choć były wtedy popularne takie w formie jajek). Na wsiach (np. u Babci) nawet jeździła straż i polewała wszystkich wężami… – podsumowuje Artysta.
Oczywiście w Lany Poniedziałek nie mogło zabraknąć wody – dawniej dziewczyny wręcz przychodziły, by je lać tymi wiadrami z wodą, a my już wynosiliśmy na dwór wiadra z wodą. Staliśmy przy kościele, gdy dziewczyny wychodziły, nikt na nikogo nie obrażał się, za to że był mokry. Tak było dawniej. Jakiś czas temu miałem taki incydent, że chciałem kogoś oblać tylko małą psikawką i zaraz wywiązała się awantura: „Jak ty to możesz robić? Patrz jak teraz wyglądam!”. A kiedyś to jednak działało zupełnie inaczej – gdy byłem nastolatkiem, dziewczyny naprawdę same wychodziły, by je polać, każdy się śmiał, było bardzo wesoło, zbieraliśmy wodę tam, gdzie był jakiś kran… – śmieje się Chris Oxfroduo i dodaje: Po prostu wszystko szło na wiadra, a nie jakieś małe psikawki (choć były wtedy popularne takie w formie jajek). Na wsiach (np. u Babci) nawet jeździła straż i polewała wszystkich wężami… – podsumowuje Artysta.