10.08.2020
Niezapomniane wakacje Gwiazd - Adi
Tym razem o swoich niezapomnianych, niezwykłych i nadających się na powieść lub serial wakacjach, opowiedział Śląskim Przebojom Adi. Cóż – Artysta zdecydowanie ma co wspominać!
Adi
Moje najlepsze wakacje? No cóż należę do tego pokolenia, które pamięta kolonie, obozy, kiedy dobrą zabawa było ognisko, najważniejsza rzeczą, jaką trzeba było zabrać była gitara, a nie smartfon… no i szukało się przygód, a nie darmowego wi-fi.
Każde wakacje miały w sobie coś takiego co czyniło je wyjątkowymi i wartymi zapamiętania, ale jedne – te z ‘74 roku – zapamiętałem szczególnie ponieważ mogły by być scenariuszem do dobrego serialu młodzieżowego, gdyby 2 lata wcześniej nie powstał już taki… A mowa o serialu ,,Podróż za jeden uśmiech”. [śmiech]
Była to polowa lipca. Ja i mój kolega mieliśmy wyjechać na kolonie nad morze – do Gdyni. Zbiórka pod dworcem o 7. rano, ale zaspaliśmy i kiedy dojechaliśmy do dworca zauważyłem napis na wagonie KOLONIA, a ponieważ pociąg ruszał wskoczyliśmy do ostatniego wagonu no i dojechaliśmy do… Przemyśla! Oczywiście wsiedliśmy nie do tego pociągu, a ponieważ w tamtych czasach kontrola biletów była prawie niemożliwa, to konduktor do nas nie dotarł i tak zaczęła się przygoda, bo trzeba było dotrzeć do Gdyni… Szliśmy pieszo, jechaliśmy stopem, wozem konnym, a nawet śmieciarką, spaliśmy u gospodarzy, którzy zawsze poczęstowali czymś dobrym, nierzadko zapracowaliśmy w polu na obiad i nawet nam się to by podobało, gdyby nie komunikat w radiu o naszym zaginięciu… ale zanim znalazła nas milicja dotarliśmy do Gdyni i naszej grupy. Wszystko skończyło się dobrze. No prawie dobrze, bo nasi rodzice nie byli zadowoleni i dali nam to odczuć – hahaha. Z wszystkich przygód jakie spotkały nas na trasie Przemyśl-Gdynia mógłby powstać spory filmowy tasiemiec.
Każde wakacje miały w sobie coś takiego co czyniło je wyjątkowymi i wartymi zapamiętania, ale jedne – te z ‘74 roku – zapamiętałem szczególnie ponieważ mogły by być scenariuszem do dobrego serialu młodzieżowego, gdyby 2 lata wcześniej nie powstał już taki… A mowa o serialu ,,Podróż za jeden uśmiech”. [śmiech]
Była to polowa lipca. Ja i mój kolega mieliśmy wyjechać na kolonie nad morze – do Gdyni. Zbiórka pod dworcem o 7. rano, ale zaspaliśmy i kiedy dojechaliśmy do dworca zauważyłem napis na wagonie KOLONIA, a ponieważ pociąg ruszał wskoczyliśmy do ostatniego wagonu no i dojechaliśmy do… Przemyśla! Oczywiście wsiedliśmy nie do tego pociągu, a ponieważ w tamtych czasach kontrola biletów była prawie niemożliwa, to konduktor do nas nie dotarł i tak zaczęła się przygoda, bo trzeba było dotrzeć do Gdyni… Szliśmy pieszo, jechaliśmy stopem, wozem konnym, a nawet śmieciarką, spaliśmy u gospodarzy, którzy zawsze poczęstowali czymś dobrym, nierzadko zapracowaliśmy w polu na obiad i nawet nam się to by podobało, gdyby nie komunikat w radiu o naszym zaginięciu… ale zanim znalazła nas milicja dotarliśmy do Gdyni i naszej grupy. Wszystko skończyło się dobrze. No prawie dobrze, bo nasi rodzice nie byli zadowoleni i dali nam to odczuć – hahaha. Z wszystkich przygód jakie spotkały nas na trasie Przemyśl-Gdynia mógłby powstać spory filmowy tasiemiec.